U wójta па chatki reperację drzewa
Prosi stara wdowa. «Niech się nie spodziewa
Imość dobrodzina, nie dam - nie i basta!»
— Niezadługo pan nasz tu przyjedzie z miasta,
Sam zobaczy wtedy, ze się сhatka wali,
I każe dać drzewa. Będziemy czekali
Niezadługo pan nasz tu przyjedzie z miasta,
Naszą szkodę wróci, wypędzi sąsiada.
Byle pan przyjechał — powtarza gromada.
Do dziewczyny hardej z gospodarskiej chaty
Chłopiec jak malina śle nareszcie swaty,
Ale rządca niemiec ciągle szyją miesza.
Płacze wciąż dziewczyna, chłopiec ją pociesza
«Moja ty jedyna! Prędko koniec biedzie
Niezadługo do nas z miasta pan przyjedzie.
Calutka wiosczyzna pana swego czeka,
Komu się nie wiedzie, a bieda dopieka,
Komu kłopot w chacie, a usterki z dworem,
Byle pan przyjechał! — powtarzają chorem.
Chatka u staruszki zapadła ku wiośnie;
Zboże u sąsiada na las patrząc rośnie;
Chłopiec jak malina poszedł już w rekruty;
Nie marzy dziewczyna о wianeczku z ruty;
Kogo bieda złapie, jak kleszczami trzyma.
A pan czy przyjechał? Jak nie ma — tak nie ma.
Nareszcie na drodze orszak znakomity,
Konie czarno kryte, kirem wóz pokryty
Księża w głos śpiewają obchód pogrzebowy,
W trumnie pan nasz stary, a za trumną nowy.
Nowy pan porządki zaprowadzi insze,
Kazał wnet na ziemie popodwyższać czynsze,
Płakał na pogrzebie i chodził w żałobie,
Wreszcie łzy osuszył i pojechał sobie.