Z okien mej willi, oddanej w opiekę
Zadumie polan i zielonych lasów,
O każdej porze mych letnich wywczasów
Jakby na dłoni widzę mą pasiekę.
Na stoku góry, którą na trzech brzegach
Świerkowym murem okalają bory,
Pomalowane na różne kolory
Stoją me ule w dziesięciu szeregach.
Przez dzień, gdy pszczoły w podróżach bez końca
Zbierają nektar z leśnych ziół na łące,
Drzemią me ule ciche i milczące,
Skąpane w blaskach złocistego słońca.
Lecz gdy nadejdzie godzina wieczoru
I wszystkie pszczoły powrócą z daleka,
Śpiewa i dzwoni cała ma pasieka
Jakby na radość skończonego zbioru.
I chłonąc duszą pasieki harmonię
Po pewnej chwili rozróżniam zdumiony,
Że ul niebieski, żółty czy czerwony
Nie gra tak samo, lecz na innym tonie.
I zanim księżyc w obłoki się weśni
Słucha ma dusza jak pasieka śpiewa,
Słuchają kwiaty i słuchają drzewa
Tej wiekuistej, wieczorowej pieśni.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.