Chociaż wkroczyłem w tą życia połowę,
W której się z wolna dogasa jak świecznik,
Ciągle za tobą odwracam swą głowę
Tak jak za słońcem odwraca słonecznik.
I wiem, że szedłbym w przepaść piekła ciemną
Gdybyś spojrzała oczkami jasnymi.
Tak wielkiej władzy nie miała nade mną
Żadna kobieta na tej wielkiej ziemi.
Rzeka uczyła mię tej prawdy wiecznej,
Że wciąż ucieka i wciąż jest tą samą —
Ale dopiero twój uśmiech słoneczny
Stał się wybitą do mądrości bramą.
Czasem się czuję smutny tak ogromnie,
Że chciałbym przepaść w nicości rozchwiei,
Ale twe rączki, wyciągnięte do mnie
Przylądkiem stają się dobrej nadziei.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935. Wiersz został unowocześniony.