Tam, gdzie srebrzyło się dojrzałe żyto
Wśród kartofliska zielonych obramień,
Bieleje rzeki wyschnięte koryto:
Piasek i kamień.
Chłop patrzy tępo i serce mu pęka —
Gdzież moje pole? O Boże mój, Boże!
Tego już ludzka nie wyzbiera ręka,
Ni pług przeorze.
Na samym skraju kamiennego pola,
Na cmentarzysku po zniszczonych łanach,
Usiadła sobie szara chłopska dola,
Wiedźma w łachmanach.
Patrząc na ugór kamienny i pusty
W srebrzystym piasku grzebie niestrudzenie
I bezzębnemi, wyschniętymi usty
Gryzie kamienie.
Ach! ileż teraz miłosierdzia trzeba,
Ile serc dobrych, złotych i bez skazy,
Aby przemienić znów w bochenki chleba
Te twarde głazy.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.