Nie marzę o tym, by te skromne rymy,
W których się często serce moje spala,
Doszły do wszystkich, jak radiowa fala,
W krainę wiosny i w krainę zimy.
Czasy obecne nie są dobre dla nas,
Gdy prozą karmi się ogół najszerszy.
Są ludzie, którzy na wspomnienie wierszy
Wołają z lękiem: Apage satanas!
Lecz gdzieś daleko, w zapadłej mieścinie,
Lub na wsi cichej, wtulonej w śnieg mięki,
Jakiś samotnik weźmie je do ręki
W marzeń bezgłośnej, wieczornej godzinie.
I gdy śnieżyca szaleje na dworze,
A na kominku polano się żarzy,
Trochę poduma i trochę pomarzy
I do mej duszy uśmiechnie się może.
Więc chociaż życie poezję uśmierca
I nie ma miejsca dzisiaj dla gór szklanych.
Do tych przyjaciół dalekich, nieznanych,
Piszę te listy rymowane serca.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.