Wergili wyjaśnia w dalszym ciągu, na czym polega istota miłości i w jakim stosunku pozostaje ona do wolnej woli. Pośród dusz leniwych poeci spotykają opata klasztoru św. Zenona. Dante, znużony, zasypia.
Koniec położył Mędrzec swej rozprawie,
A chcąc rozpoznać, czym go słuchał chętny,
Oczy mi w twarzy utopił ciekawie.
Ja zaś spragniony rzeczy tak ponętnej,
Milczałem usty, a w sobiem tak gwarzył:
„Czy tylko jemu nie będę natrętny?"
Lecz szczery Ojciec mój, gdy zauważył,
Że chęć gorącą z nieśmiałości taję,
Mową ośmielił, bym się mówić ważył.
Więc rzekłem: „Mistrzu, wzrok mój tak się staje
Bystry od światła twojego przyczyny,
Że coś mi podał, wszystko rozeznaję.
Lecz powiedz, proszę, Ojcze mój jedyny:
Co jest ta miłość, przez którą się płodzą,
Mówisz, zarówno dobre, jak złe czyny?"
„Niech — odrzekł — w myśl mą źrenice ugodzą
Twego rozumu; niechaj się rozświeci
Błąd tych, co ślepi, przecież ludzi wodzą.
Duch, co z natury swej na miłość leci,
Do każdej rzeczy przyjemnej się skłania,
Skoro w nim lubość chęć do lotu wznieci.
Wasza pojętność bierze cel kochania
Z rzeczywistości; tu ziemska uroda
W kształtach powabnych duszy się odsłania.
A gdy się dusza na jej zachwyt poda,
To zwie się miłość; w niej się po raz wtóry
Przez rozkosz z wami jednoczy przyroda.
Jako zaś płomień mocą swej natury
Prąc się, gdzie dłużej może trwać w swym stanie
Ogniowym, zawsze podąża do góry,
Tak gdy ogarnie duszę pożądanie,
Które jest ruchem ducha, nie spoczywa,
Aż kochanego przedmiotu dostanie.
Teraz się tobie wyraźnie odkrywa
Błąd, którym, ludzie, często się łudzicie,
Że każda miłość przez się jest godziwa.
Zda się wam, iż treść w takim pierwobycie
Zawsze jest dobra; lecz że wosk bez skazy,
Nie przeto czyste musi być odbicie".
„Myślom śpieszącym za twymi wyrazy
Istność kochania już jest odsłonięta,
Lecz i wątpliwość wzmogła się dwa razy.
Skoro nam miłość duszę z zewnątrz pęta,
A dusza drogą odmienną nie chadza,
Przecz jest ta droga raz prosta, raz kręta?"
Tak rzekłem, więc on: „Póki moja władza,
Wyjaśnię, z resztą czekaj Beatryczy:
To jest rzecz wiary, mnie w tym rozum zdradza.
Wszelki duchowy kształt, co uczestniczy
Ciału, lecz z nim się na wieki dwoiści,
Właściwy przymiot odwiecznie dziedziczy.
Ten bez działania w jawie się nie iści,
Ale się w skutkach objawia, jak w drzewie
Życie się znaczy zielonością liści.
A zatem człowiek tam na ziemi nie wie,
Kiedy w nim pierwsze wybłyska poznanie,
Gdzie się zażega pierwszych żądz zarzewie.
Są mu właściwe, jak pszczole zbieranie
Miodu, więc pierwsza ta wasza chęć czynna
Jest niepodległa chwale ni naganie.
Lecz że się do niej wiąże wszelka inna,
Władza wyboru w was odwiecznie tleje;
Ta przyzwolenia progu strzec powinna.
To jest pierwiastek, skąd idą nadzieje
Waszej zasługi, w miarę jak w omłocie
Czynów złe ziarna od dobrych odwieje.
Ci, co badali duszę w jej istocie,
Poznali, że jest do wolności skłonna;
Ci dali światu naukę o cnocie.
Przypuśćmy nawet, że moc nieuchronna
Wszelaką miłość w sercu wam zażega,
W was samych przecie jest tarcza obronna.
Beatryks uczy, że ta moc polega
W swobodnej woli; gdy ci los podarzy
Z nią mówić, niech to z pamięci nie zbiega".
Księżyc, co późno wstał dla nieba straży,
Blaskiem przerzedził gwiazdy w swej koronie,
Płonąc jak głownia, gdy się cała żarzy.
I biegł po nieba obręczy, po stronie
Prażonej słońcem, gdy dla Rzymianina
Między Sardynią a Korsyką tonie.
Cień ów uprzejmy, co przezeń mieścina
Pietola rozgłos bierze nad Mantową,
Z brzemienia pytań mych swój kark odgina.
Pouczonego jego jasną mową,
Tak mię olśniła prawda niewątpliwa,
Żem stał jak człowiek z odurzoną głową.
Aż z rozmarzenia tego mię wyrywa
Gromada duchów, co za nami goni
I już nas sięga, w biegu popędliwa.
Jak u Ismenu i Azopu toni
Tebanie nocą w tłumnym korowodzie
Krzykiem błagali Bakcha zbawczej dłoni,
Tak się tu sierpem toczą po obwodzie
Pagórka duchy; po czyśćcowym brzegu
Chęć ich i miłość sprawiedliwa bodzie.
Wnet są nad nami, bowiem w pełnym biegu
Ogromna ciżba wstęgą się wywija,
A dwaj biadają, wybiegłszy z szeregu:
„W górę skwapliwie śpieszyła Maryja;
Cezar z szybkością piorunnych płomieni
Obiegł Marsylię, Ilerdę podbija.
Nuże iść w górę, niech się nikt nie leni
Z braku miłości!"; inni zaś wołali:
„Dobra ochota Łaskę uzieleni!"
„O duchy, w których żarliwość się pali
Pewnie, by żmudę nagrodzić i zwłokę,
O wy, w czynieniu dobra opieszali,
Żywą on tutaj przynosi zewłokę
I pragnie w górę piąć się, gdy zaświta:
Powiedzcie, gdzie są wrota przez opokę?"
Takimi słowy mój Wódz je powita.
A na to odrzekł głos jednego cienia:
„Pójdź w tropy: znajdziesz, gdzie brama wybita.
Wszyscy jesteśmy tak pełni pragnienia,
Że się zatrzymać trudno; przebacz zatem,
Gdy tu rzecz słuszna w niegrzeczność się zmienia,
Jam był Świętego Zenona opatem
Za Barbarossy, po którym w żałobie
Dotąd Mediolan trwa zimą i latem.
Ktoś, co już stoi jedną nogą w grobie,
Zapłacze swojej w tym klasztorze sprawy,
Nierad, że władzę tam przywłaszczył sobie,
Że jego ciałem i duchem koszlawy
Syn, koszlawego równie urodzenia,
Siedzi, gdzie siedzieć winien pasterz prawy".
Nie wiem, czy słowa mówiącego cienia
Tu się kończyły, gdyż był już daleko;
Com słyszał, warte było powtórzenia.
On, który zawsze był moją opieką:
„Obróć się — rzecze — obaczysz mar dwoje,
Co opieszałość wyrzutami sieką".
Za nami woła głos: „Zginęły roje
Ludu, co środkiem przeszedł morskie wały,
Nim dzieci doszły nad Jordanu zdroje.
I ów lud, który w trudzie niewytrwały
Anchizowego osierocił syna
I sam się podał na życie bez chwały".
Gdy już nam z oczu zniknęła drużyna
I popędziła, wciąż tocząc się kołem,
Nowych wir myśli w mej głowie się wszczyna
I tak obłędnie snuje się pod czołem,
I takich marzeń rozpowija chmarę,
Że w tym błądzeniu powieki zamknąłem
I dotykalną obaczyłem marę.