W odwiecznym parku opuszczona
Mała sadzawka wiecznie śpi
I pleśń powleka ją zielona
Od długich dni...
Raz nad jej mętem długom stała,
Gdy w blasku dyszał cały park:
Rzekłbyś, że żyje, drży i pała
Od ech i skarg.
Wszystko rozkwita w blasku słońca,
Kwiat każdy śpiewa wonną pieśń,
A ta sadzawka stoi śpiąca,
Spowita w pleśń.
Rzuciłam kamień w toń zieloną
I kamień z pluskiem upadł w dół,
Rozdarłszy martwej rzęsy łono,
Szeregiem kół.
Z pod rzęsy czarna głąb wyjrzała
I słońce na niej błysło skrą,
Aż znów ją zwarła pleśń zmartwiała
Zieloną rdzą.
Ale już odtąd sen odwieczny
Jaśniejszy będzie w łonie wód
Bo fala wzięła blask słoneczny
Aż tam na spód.