I naraz w oku mojego bezdrożu
Dziwnie błysnęły wędrujące pszczoły.
Jak jakieś pszczelne. złociste anioły.
W nieskończoności niknące bezdrożu!..
A kwiaty łodzie na zieleni morzu,
Ładowne w puchów najsłodszych popioły,
Szepczą z uśmiechem i łzami na poły:
"My - łodzie. łodzie, więdnące na morzu!"
Na to wietrzyki: "My - wasi żeglarze,
Wieczni tułacze w pól smętnych obszarze!"
I słońce rzecze w bezdennej otchłani,
Zbroczone strugą zranionego złota:
"A jam tęsknota, jam - wasza tęsknota!
Złocisty sztandar w błękitnej przystani!"