Nie ma ich nigdzie i w żadnej ustroni -
Ni cnót ich śpiewnych ni żądz nieugaśnych,
Ni harf grających pod męką ich dłoni,
Ni surm wiecznością i brązem hałaśnych!
Trudno mieć wiarę w tę bajkę zaklętą,
Jak trudno czasem żal rozbiałośnieżyć
W postać łabędzia z szyją snem przygiętą...
I ja w nich nie chcę, nie mogę uwierzyć!
Ni w to, że Bogu w marzeniach się roją,
Ni w to, że skrzydłem od grzechu mię strzegą -
A jeśli śpiewam, to tylko dlatego,
By zakłopotać ich bólem pieśń moją -
I by niewiary sromotę bezsterną
Pokrzepić pieśnią pokłonną i wierną.