Tam na obczyźnie, gdy próżni ostoję,
Noc wiekuista w bezgraniczach da mi.
Pójdę, zbłąkany pomiędzy śmierciami,
A co bądź spotkam - to nie będzie moje.
Pełen niczyjej ciemności i zgrozy,
Samemu sobie obcą będę marą -
Z jakąż bym wówczas miłością i wiarą
Modlił się choćby do obrazu brzozy!
Jakżebym spłonął łzą szczęścia gorącą,
Gdybym znienacka wśród mroków bezczynu
Natrafił dłonią, Boga szukającą,
Na gniazdo ptasie lub kwiaty jaśminu.