Moja muza nie skrzydlata,
By w słoneczne wzlatać stropy,
Lecz po fanach, w żniwne lata,
Złotokłośne wiąże snopy...
Moja muza nie bogata,
Na fujarce grywa piosnki,
Dla mej siostry i dla brata
I rodzinnej mojej wioski.
Mojej muzy czarne dłonie,
By grać w harfy struny złote,
Na fujarce — co mam w łonie
Wygram błogość, łzy, tęsknotę...
Moja muza, jak sierota
Po ojczystych wioskach chodzi,
Gdzie otworzą serca — wrota,
Tam niedolę graniem słodzi.
Moja muza nie aniołem,
Ani jak ci orły ptacy,
Ona z uznojonem czołem
Śpiewa piosnki boju, pracy...
Mojej muzy proste granie
Nie ulata gdzieś w niebiosy,
Gdzie brać moja, ukochanie...
Przez świtania... płynie rosy...
Mojej muzy znojne skronie
Nie uwieńczy laur sławy,
Ale kiedyś w braci łonie
Będzie z ich serc pomnik łzawy...
A fujarka z mojej trumny
Znów na nowo w drzewo wzrośnie.
Brat mój jasny... wolny... dumny...
Zagra na niej, przerozgłośnie...
I zbudzą się ci, w siermiędze,
Na przejasne pójdą zorze.
W pełnej chwale i potędze
Jako wielkie... żywe... morze...