Kiedy byłem wesół, młody,
Pełen życia i swobody,
Gdy w majowej życia porze
Świeciło mi słonko boże,
Kwitło dla mnie wonne kwiecie,
Szczęśliwe natury dziecię...
Z wierzby staruszki nad strugą
Skręciłem ligawkę długą,
Grałem na niej ach! tak śpiewnie,
Tak tęskliwie i tak rzewnie,
Tak przecudnie, czarodziejsko,
Tysiącletnią nutą wiejską...
Góry, lasy, świat ten cały
Echem granie powtarzały.
A dziewczyna, co słuchała,
Na wieki mię pokochała...
Gdy przeszły maju wieczory,
Tak ja podczas letniej pory
Porzuciłem mą ligawkę,
Jako dziecinną zabawkę,
Co gra wesoło ni smutnie,
Nastroiłem teraz lutnię.
Gram, lecz wszędzie cisza głucha,
Chociaż tchnąłem w granie ducha,
Czasem zamiast grania echem,
Świat mi odpowiada śmiechem...
Bo me pieśni pełne prozy!...
W lutnię grają wirtuozy,
Co czytają nuty boże,
Co im ogień w sercu gorze.
A na mojej lutni granie
To prostota i kochanie
To są skargi, łzy i żale,
Co nie mają echa wcale...