Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Być może poezja jest formą ucieczki nieudaczników. Pozwala im się realizować na nieobleganym gruncie, na polu nie obsadzonym zbyt gęsto przez konkurencję. Tworzą swój mały świat, walczą i konkurują jak siewki chwastów o wodę, składniki pokarmowe, światło. Nie chcą wiedzieć, że tu jest posiany rzepak i to on daje pieniądze, to on osiąga sukces, to on się liczy i on ma wartość użytkową . Opowiadają coś o wartości innej, duchowej, a ich słowa skręcają się coraz bardziej - jak od herbicydu.
Znaleźli dla siebie coś, co nikogo nie interesuje. Wierszopisarze czytają wierszopisarzy, a potem jadą do pracy wiezieni zdezelowanym polonezem sąsiada – świńskiego blondyna.

Jak trzoda wieziona na rzeź.
Jak marzenia ściętej głowy.

Opublikowano

hmm...mocne słowa...ale chyba nie mogę się z nimi zgodzić, chociaż z drugiej strony...

nieee....nie uważam się za 'nieudacznika', wręcz przeciwnie...mimo małych chwil zwątpienia:)
po prostu tzw. wierszopisarze, postrzegają świat trochę inaczej. obserwuję że gdy ktoś złyszy że piszę wiersze, to jest pod wielkim wrażeniem, ale...no właśnie, ale czym się tu w zasadzie zachwycać? pisanie wierszy jest dość powszechne, o czym świadczy chociażby to miejsce:)
bywają tu też osoby które same wierszy nie piszą (np. ostatnimi czasy ja).

a że czasem żyjemy w innym świecie...czy coś w tym złego? przecież każdy człowiem musi znaleźć sobie swoje miejsce na ziemi ( i nie tylko).

pozdrawiam
Agnes

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jakby wywalono jego wiersze ludzie czytali by kogoś innego, proste. robienie z poetów bóg wie kogo jest dla mnie śmiesze.
Opublikowano

Że co? Niby ten z rozwianym włosem (hehehe) i obłędem w oczach, myślący wierszem, patrzący w gwiazdy i potykający się o własne sznurowadła to typowy obraz poety? Jakiś stereotyp, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Oczywiście są tacy osobnicy, ale nie sądzę, aby była ich większość. To raczej wymierający gatunek. Mogę się zgodzić tylko z tym, że wierszopisarze czytają wierszopisarzy, a reszta naszego czcigodnego społeczeństwa nawet nie zamierza spojrzeć na zamknięty tomik poezji.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja - na ten przykład - jestem emerytem, krótko ostrzyżonym i w ogóle. Od zawsze broniłem się, żeby nie zostać literatem, bo jestem chudy tak, że określenie "chudy literat" mogłoby mnie zabić na śmierć. Raczej piszę w niedzielę, znaczy jako hobby, jak mnie jakaś muza natchnie. No, jestem nieudacznikiem, fakt, piniondz jest mi rzeczą nabytą, i to przelotnie. W swoim życiu osiągnąłem [ustawa o ochronie danych osobowych...], a teraz to nawet prywatną działalność gospodarczą musialem zawiesić, żeby się nie tłumaczyć niejakiemu Zus-u (znaczy płacą mnie ludzie do ręki na zasadzie gentelmańskiej umowy, no bo żyć z czegoś trzeba ;). Wydałem - owszem. Nie przebiłem. Się. Niekoniecznie na własne życzenie. Wynalazłem sposób, żeby czytali mnie nie wierszopisarze. Co jakiś czas drukuję tak ze 25 szt. zbiorku wierszy i rozdaję znajomym (niestety są - siłą rzeczy - wśród nich też 'poeci' - ale nie ma metod idealnych ;). Znaczy pan by chciał, żeby tomiki zamiast harlequinów w kioskach z gazetami były? Szlachetne.
A problem jest, proszę Pana, taki: żeby oni w ogóle chcieli czytać, a już rozumieć - to w ogóle. Ja - na ten przyklad jestem gotów. Nawet rozpocząć czytanie poezji na rekord świata: w ilości godzin, ilości wierszy czy nawet w ładnej choreografii, bo a nuż jeden z drugim usłyszy - zobaczy i może coś mu zostanie (nawet choćby nie chciał, choćby pluł z piwa pianą - jak go zahaczy, to kiedyś się odezwie). No a są przecież inne jeszcze pożytki z tego bezsensownego mielenia słów.
Szkoda gadać. Ogólnie Pana poparłem (chyba? :).
pzdr. b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja - na ten przykład - jestem emerytem, krótko ostrzyżonym i w ogóle. Od zawsze broniłem się, żeby nie zostać literatem, bo jestem chudy tak, że określenie "chudy literat" mogłoby mnie zabić na śmierć. Raczej piszę w niedzielę, znaczy jako hobby, jak mnie jakaś muza natchnie. No, jestem nieudacznikiem, fakt, piniondz jest mi rzeczą nabytą, i to przelotnie. W swoim życiu osiągnąłem [ustawa o ochronie danych osobowych...], a teraz to nawet prywatną działalność gospodarczą musialem zawiesić, żeby się nie tłumaczyć niejakiemu Zus-u (znaczy płacą mnie ludzie do ręki na zasadzie gentelmańskiej umowy, no bo żyć z czegoś trzeba ;). Wydałem - owszem. Nie przebiłem. Się. Niekoniecznie na własne życzenie. Wynalazłem sposób, żeby czytali mnie nie wierszopisarze. Co jakiś czas drukuję tak ze 25 szt. zbiorku wierszy i rozdaję znajomym (niestety są - siłą rzeczy - wśród nich też 'poeci' - ale nie ma metod idealnych ;). Znaczy pan by chciał, żeby tomiki zamiast harlequinów w kioskach z gazetami były? Szlachetne.
A problem jest, proszę Pana, taki: żeby oni w ogóle chcieli czytać, a już rozumieć - to w ogóle. Ja - na ten przyklad jestem gotów. Nawet rozpocząć czytanie poezji na rekord świata: w ilości godzin, ilości wierszy czy nawet w ładnej choreografii, bo a nuż jeden z drugim usłyszy - zobaczy i może coś mu zostanie (nawet choćby nie chciał, choćby pluł z piwa pianą - jak go zahaczy, to kiedyś się odezwie). No a są przecież inne jeszcze pożytki z tego bezsensownego mielenia słów.
Szkoda gadać. Ogólnie Pana poparłem (chyba? :).
pzdr. b

przez palce RB przemawia mądrość;)

od siebie mogę powiedzieć, że — na ten przykład ja — jestem egocentryczny, narcystyczny (to świeża obserwacja, z podziękowaniami dla otoczenia), jak to określiła kobieta, która podobno kiedyś była mi bliska: „zblazowany i zawsze najmądrzejszy”. Do tego złośliwy i wredny, o czym niezawodnie niektórzy członkowie tego forum się zdążyli przekonać.
Co jakiś czas dopada mnie atak nienawiści do świata tudzież depresja. Moim zdaniem poeci nie są nieudacznikami sensu stricte (choć w środowiskach kultywujących pieniądz można tak uważać) — są po prostu popaprańcami.:)
pozdrawiam
Opublikowano

Myślę, że Włodzimierz_Janusiewicz poruszył bardzo ważny temat. Kim jest osoba tworząca poezję? Jaka jest wartość tej twórczości dla samego poety jak również dla odbiorców?
Czy istnieje jakieś obiektywne kryterium podziału na nieudaczników i udaczników?
Co odróżnia artyzm od grafomanii? - wydaje mi się, że jedno i drugie uskrzydla piszącego; ale tylko to pierwsze – artyzm – również odbiorców. Ci ostatni - w ostatecznym rozrachunku - zadecydują o wartości każdej poezji.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mocne słowa.
Co do tego kto jest kim - nie uważam się za nieudacznika - skończona biologia, informatyka w biznesie, angielski. W wolnych chwilach poezja, karate, militaria, przyroda ... itp. itd.
A że mam inne, może bardziej wrażliwe :), podejście do zastanej rzeczywistości?
Takie życie.
Czuję się silniejszy moim postrzeganiem świata bez tomików na koncie.

;)

Pozdrawiam
Piotr M.
Opublikowano

wszystko mi jedno, kim jestem
ale kiedy literki zaczynają się układać w słowa, a słowa w myśl tkliwą, to zanurzam sie w aurę ustawiania ich w szereg sensu jakiegoś całą sobą, jak zanurzamy się w zapach bliskiego ciała
czuję muzykę, jakieś obrazy biegają i czepiają sie dłoni
chcą, by nadać im cielesność, nazwać najprawdziwiej
i tak bawimy się w światło-cień
ktoś przegrywa, ktoś wygrywa
pisanie rymowanych strofek jest zabawą o wiele trudniejszą
ma ograniczoną gamę możliwości; trzeba wiele wysiłku, by zabrzmiały czysto, bez tonu fałszu
nie zawsze się udaje
jak to w życiu
prawdą jest, że chcemy uznania, choćby dostrzeżenia
pragniemy innym dać tę iskrę przeżycia własnego, myśli ulotnej, zadumy spokojnej
czasem najpiękniejsze wiersze piszemy na ulicy, bez możliwości zatrzymania potoku uczuć
chwalebny jest wysiłek pokazania swych okruszków innym tuptaczom życia
bo poeci najpiękniej nazywają to, co czują wszyscy
a piękne słowa może uszlachwtniają nas, może ...
taki ze mnie romantyczny wierszokleta i cieszę się, że nim jestem

ukłony ślę
seweryna

Opublikowano

calkowicie sie podpisuje pod tym co napisala natasza.
od siebie dodam jeszcze tylko ze nieudacznictwo nosi sie gdzies gleboko w sobie i jest efektem jakiegos zranienia. poezja moze byc swietnym sposoboem na przezywanie swiata, nie trzeba wcale pisac wierszy zeby ja czuc. odbierac jak powietrze z kazdym oddechem. w koncu to tylko slowa ktore "po niebie się tułaczą i udają ze znaczą coś wiecej niz znaczą"
poezja pomaga przetrwac trudne chwile i wsypac do wspolnego worka ogolnoudzkiej nadwrazliwosci troche gwiazd, mikolajowych podarkow, z ktorego w kazdej chwili mozna cos dla siebie wyciagnac i powiedziec nie jestem sam. a sukces slawa pieniadze; te rzeczy sie poprostu przydażają, niejako po drodze i przemijają jak wszystko, najwiekszy bol rodzi dopiero przywiazanie do nich i to ono wlasnie skazuje nas na nieudacznictwo.
w koncu w poezji chodzi o to by "w zawrotny przepych slońca wejsc bezrozumnie"

Opublikowano

też chcę powiedzieć o sobie :D
na ten, tak zwany przykład:

jestem egocentryczna i dlatego od razu spodobał mi się ten temat :)
piszę sobie a czasami innym
jak im się uda przebić przez prywatne moje filtry

a tak poza tym - jestem nieudacznikiem
i jestem z tego dumna
bo mam siebie 24 godziny na dobę i żeby to znieść
muszę siebie kochać ;)

pozdrawiam

Opublikowano

"Szczęśliwy nie fantazjuje nigdy; czyni to jedynie niezadowolony. Niezaspokojone życzenia są siłą napędową fantazji i każda poszczególna fantazja jest spełnieniem życzenia, korekturą niezadowalającej rzeczywistości."
- Z. Freud

"Twórczość jest według niej (Marii Komornickiej) uświadomieniem i nazwaniem tego, czego nam brak i czego pragniemy..."
- Maria Podraza - Kwiatkowska

Opublikowano

Przeczytałam, Kochani, Wasze wypowiedzi. Postawiłeś mądre pytanie, Panie Włodzimierzu! Jak to jest z tą poezją? jak z poetami? Dlaczego piszą i czy są nieudacznikami (życiowymi?)
Eh, chyba nie z tego powodu chwytają za pióra.. Sądzę, że nie potrafią przejść obojętnie obok wielu spraw, wzruszeń, ludzi. Może brak im pewności siebie i szukają tego w podobnych sobie istotach…
Czy są siewkami chwastów wałczących o podstawy przeżycia ? Zostawmy komercjalność poezji – to temat na potem.
Piszą, bo muszą i chcą – jak niektórzy kopią piłkę lub oglądają kopiących piłkę. Ładnie określiła poetów Seweryna – z wielką wrażliwością.
Bo kto może wyczuć, czy pani za ladą, która się ledwie uśmiecha, nie kołysze w sobie nowego wiersza, a złoty młodzian w Audi nie brzęczy pustogłowiem ?
Zadam pytanie – a czy nauczono nas w szkole czy w życiu tak naprawdę
czytać poezję, być wrażliwym? Czytamy prozę, gazety, sprawozdania etc. Czas na poezję przychodzi, kiedy coś rzuca nas w świat nadwrażliwości – jako twórcę lub odbiorcę, potrzebujemy bliższego kontaktu z kimś, kto „mówi tym samym językiem”.

„Czuję się silniejszy moim postrzeganiem świata bez tomików na koncie.” (Piotr_Mogri) jest mocnym wyznaniem

Natasza podkreśla, że :”Stać się poetą może każdy – nieudacznik życiowy i światowy potentat systemów komputerowych .” ….i dalej :” nie ma nieudacznictwa na pewnym stopniu świadomości poety. Jest natomiast często zazdrość o innych poetów. I dopóki nie poczujemy, że nam jest łatwiej zrozumieć, że każda z osób piszących ma udział w triumfie drugiej, dopóty nie możemy liczyć na to, że nasza poezja będzie czymś więcej niż pisaniem wyłącznie dla siebie.”

Nazywać się nieudacznikiem może człowiek opierający się na lasce (nie wcześniej), którego oczy już nie czytają wierszy a pamięć nie potrafi wyłuskać własnych … ale wtedy ten ”nieudacznik” powie – jest gdzieś coś zapisane moją ręką, moją myślą, moją wrażliwością …
Teraz o sobie – nie czuje się nieudacznikiem, choć już mam prawo zrobić jak Bezet małe podsumowanko życiowe : piszę, bo materializuję myśl, bo szlifuję i pielęgnuję język, wzruszam się po odczytaniu własnego zapisu (narcyzm?) i chłonę słowa innych, przymierzając się do „przejścia do następnej klasy”. Idąc tą ścieżką - do „matury” mi daleko a do „dyplomu-tomiku” jeszcze dalej, ale nawet jeśli nie zdążę (może w innym życiu) i tak się nie przyznam najbliższym, że piszę. Dla mnie poezja jest SPEŁNIENIEM mnie samej i czuję się UDACZNIKIM. Pozdrawiam serdecznie Arena

Opublikowano

ze szkoły wyniosłem wiele: piórniki, książki, parę obrazów... to tak żartem. cytat z Laskowika. w rzeczywistości bardzo niewiele: nałóg palenia, lekceważący stosunek do obowiązków i maturę zdaną ze ściągawek. czy jestem nieudacznikiem? robolem jestem od początku życia. to właściwie był początek nauki i stąd cała wiedza, jaką posiadam. skromna. czy jestem nieudacznikiem? że nie wspomnę dóbr materialnych (mógłbym żyć bez pieniądza, ale moi wierzyciele jakoś nie), na koncie nie mam tomików ani nawet pojedynczych wydań moich "pisanek". bywa, że komu się spodoba, bywa, że nazwą mnie grafomanem. czy jestem nieudacznikiem?
nie śmiem się mienić poetą. czy jestem nieudacznikiem?
przeczytałem gdzieś, kiedyś, że ktoś znaczny powiedział: "poetą się nie jest, poetą się bywa" i tak bardzo przypadło mi to do gustu i tak bardzo się z tym zgadzam. bo kiedy, jak napisała Seweryna: "jakieś obrazy biegają i czepiają sie dłoni
chcą, by nadać im cielesność, nazwać najprawdziwiej", jak tu nie być poetą. to przecież nie zawód (choć może dla których) to przecież stan ducha. to chwila nabrzmiała wzruszeniem, co minie i zniknie. to słowa, co treści ciałem się stają, żeby je tylko tą treścią napełnić i związać.
i bywa, że wzruszam się czytając, co napisał ktoś inny, a czasem mój własny tekst mnie wzrusza. najczęściej przepełniony jestem niewiarą w to, że moje pisanie przydatne jest choćby psu na budę. czy jestem nieudacznikiem? pewnie jestem. tak wiele nie potrafię, tak wiele nie rozumiem, tak stanowczo porządek codzienności nakazuje zapomnieć o marzeniach, że bezradnie opuszczam ręce i tuptam w tłumie tuptaczy życia w tym samym z nimi kierunku. ku śmierci.

Lefski

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Tak jest pani generał, dla oficerów jest osobna kantyna i musztra ich nie tyczy, ktoś musi się przecież byczyć.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Infelia to rozumie!!!
    • @KOBIETA   może innym razem
    • @Berenika97   to bestie!!!!!!!!!!
    • @Lenore Grey poemsBardzo dziękuję! Cieszę się, że Ci się spodobał. Pozdrawiam. :)
    • POCZTO.                           odczep się od                             poetów.                            Berenika jest                             nasza!!!             Wchodzę na pocztę, a powietrze stoi tu jak bulion z unieważnionych znaczków - tak gęsty, że mógłby mieć własny numer PESEL i prawo do świadczeń. Wisi ciężko, lepi się do twarzy, pachnie mieszanką paragrafów, drożdży absurdu i pyłu ze sprawozdań rocznych fermentujących w kątach jak zakalec czasu, którego nikt nie miał odwagi wyrzucić. Kolejka trwa jak wieloletni eksperyment, w którym każdy klient jest prototypem cierpliwości, a każdy oddech brzmi jak próbna syrena katastrofy atomowej. Poczta pachnie, jakby ktoś zagotował cały XX wiek w jednym garnku, dodał szczyptę PRL-u, garść rozporządzeń „nieaktualne od 1998”, a na koniec przypalił to kadzidłem z formularza PZ-12/9B, którym od pokoleń straszy się dzieci i pracowników administracji. Kobieta przede mną wygląda, jakby weszła tu w 1983 roku i od tamtej pory zmieniała tylko fryzurę - zgodnie z zaleceniami kolejnych ministrów infrastruktury. Jej spojrzenie ma konsystencję skupionych w jeden punkt paragrafów - lepi się do wszystkiego, co narusza rytuał czekania. Nad głowami wisi wyświetlacz - miga jak sygnał z umierającej cywilizacji, która przegrała z własną instrukcją obsługi. NUMER 702 → OKIENKO 4. Tyle że okienko 4 istnieje tylko jako legenda - jak Yeti, Atlantyda i listonosz doręczający przesyłki pod właściwy adres. Za szybą siedzi kasjerka. A może kapłanka? Ma minę, jakby przeżuła regulamin, połknęła go i trawiła z dumą dynastii, która żywi się wyłącznie biurokratycznym papierem. Jej okulary skupiają światło tak mocno, że wystawione na słońce wypaliłyby w moim awizo dziurę wielkości małego meteorytu. - Następny!, woła głosem o strukturze tłuczonego szkła. Podchodzę, podaję awizo. Patrzy na nie jak na mapę DNA smoka znalezionego w bagażniku mikrobusu. - Nie mamy. - Jak to nie macie? Przecież jest tu napisane… - System tak mówi, odpowiada tonem, który potrafiłby zatrzymać zegar atomowy. - Ale system kłamie. Za jej plecami sterczą regały - labirynt Kurzu Archiwalnego z kartonów, które jęczą nie tylko z wysiłku, lecz także z ulgi, że nie muszą być odnalezione właśnie teraz. Każdy drży, jakby skrywał duszę petenta, który nie doczekał się własnej przesyłki i powoli przeszedł w stan mitologiczny. - A to?, pytam, wskazując na stos wielki jak góra lodowa, która zatopiła Titanica, ale z naklejkami „PRIORYTET”. - To przesyłki, które szukają siebie nawzajem, mówi powoli. - Jak dusze, które nie wiedzą, że są w tym samym systemie. Czasem się odnajdą. Czasem nie. My nie decydujemy o przeznaczeniu. Za mną kolejka szumi jak powódź goryczy. - Ja chciałam tylko znaczek…, jęczy ktoś. - Ale chyba umrę tu z godnością. - A mój list?,  pyta inny. - Wysłałem do sąsiada, dotarł do Uzbekistanu, wrócił do mnie, ale ktoś dopisał przepis na barszcz. Kasjerka wstaje, jakby unosiła ją smuga archiwalnego kurzu. Podchodzi do regału, wsadza rękę między paczki - i wtedy to się dzieje. Regał zaczyna mruczeć. Tak mruczą rzeczy, które milczały za długo. Kartony przesuwają się jak powolne kontynenty absurdu. Szuflady wysuwają się same, jakby otwierała je paszcza biurokratycznego potwora. Kasjerka zamiera. Jej oczy rozszerzają się jak dwie żarówki pod napięciem ostatniej woli. - Jest…, szepcze. - Przesyłka odnalazła swój los. Wyciąga karton - wygląda, jakby przetrwał cztery wojny, osiem powodzi, jedną deportację do równoległego wszechświata i pełne stulecie internetowych błędów 404. - Proszę,  mówi. Trzymam pudełko. Jest otwarte. Na boku, obok zamazanego kodu kreskowego, widzę ręcznie dopisane czerwonym tuszem: "TYP PRZESYŁKI: ZAPOTRZEBOWANIE EGZYSTENCJALNE". - Dlaczego w środku są… ziemniaki? Patrzy na mnie spojrzeniem, które mogłoby zatwierdzić budżet państwa. - Tak bywa. Poczta jest… płynna w interpretacji przeznaczenia. - Ale ja zamawiałem książkę. - A może to książka zamówiła pana,  odpowiada ironią niczym księżna chaosu. - A ziemniaki… cóż. One przyszły, bo mogły. Patrzę na nie. Na ich skórkach wgniecenia: jakby ktoś próbował odcisnąć alfabet, którego nikt już nie pamięta. Chcę protestować, ale coś we mnie pęka. Mój wewnętrzny system doręczeń sam się rozszczelnia. - Czyli nic się nie da zrobić? - Możemy złożyć reklamację, mówi z westchnieniem archeolożki biurokracji. -  Rozpatrzymy ją między sześcioma dniami a sześcioma eonami. Kolejka za mną sapie jak stary parowóz. Jeden z klientów osuwa się omdlewająco na gablotkę z długopisami „Poczta Polska - 12 zł”. Wychodzę. Drzwi zamykają się za mną z jękiem bramy do krainy, z której nikt nie wrócił z własną przesyłką w stanie nienaruszonym. Świat na zewnątrz jest jaśniejszy. Ja,  cięższy o pudełko ziemniaków, które przyszły do mnie z taką pewnością, jakby znały mój los lepiej niż ja. Na etykiecie miały odręczny dopisek: CEL: KOREKTA LOSU ODBIORCY. Za mną poczta szumi jak zmęczony potwór. I kiedy już jestem poza nią doganiają mnie jeszcze, drzwi pamiętające Gomułkę i przytrzaskują mi nogę, jakby chciały zatrzymać mnie na zawsze, w swoim królewstwie zagubienia i pomyłek.                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...