Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Leszczyc

Użytkownicy
  • Postów

    1 033
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Leszczyc

  1. @ druqss: Napisałem coś dokładnie przeciwnego.
  2. Wyspa tajemnic to Shutter Island, tak? Jeśli tak - to bardziej podobała mi się Incepcja, Shutter Island też było dobre - ale dość szybko domyśliłem się prawdy i choć do końca byłem ciekawy czy się nie mylę - nie pomyliłem się (a to w pewnym sensie takie filmy czyni słabszymi). W każdym razie oba filmy dobre.
  3. Ja generalnie jestem za tym, żeby Pani Bea pozwała Panią Fisię i żeby na świadków wezwać wszystkich użytkowników tego forum. Będziecie mieć Państwo dzięki temu zlot Poezji.org, będzie okazja żeby razem wypić piwo i poczytać wiersze:) A tak na poważne: litości. Sądy obłożone, ludzie w poważnych sprawach czekają po kilka miesięcy, sędziów za mało, zarabiają żenujące pieniądze - a Państwo chcę na wokandę z taką pierdołą?
  4. A kto udowodnił, że duchowny nie ma racji? Na całym świecie od wielu lat cały postęp naukowy opiera się nie na udowadnianiu że czegoś nie ma (a Pan tego od dyskutantów wymaga), lecz na udowadnianiu że coś jest (czego z kolei vacker i Olesia domagają się od autora dyskutowanego artykułu). Dopóki ów ksiądz nie udowodni istnienia takiego wpływu to to po prostu jest szalona, niepoparta żadnymi danymi teoria. Gdyby odwrócić ciężar dowodu - to jak Pan udowodni że nie ma latających pomarańczowych fok lub testujących czystość dziewiczą jednorożców? Tak na marginesie: powyższe dotyczy wszelkich teorii także teologicznej teorii kosmologicznej, zakładającej powstanie Wszechświata na skutek działań istoty nadprzyrodzonej. Nie ma dowodów na istnienie Stwórcy = świat nauki uznaje, iż stwórca nie istnieje.
  5. Tytułem polemiki z dwiema tezami Jacka Sojana: 1. Jacek Sojan: - mówi się nieprzypadkowo: vox populi - vox Dei; gdyby willa pana Tuska, Rycha lub Zdzicha znalazła się pod wodą - mielibyśmy klęskę żywiołową, a tak - mamy tylko deszczyk majowy, czerwcowy.... To jest czystej maści populizm. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej spowodowałoby przesunięcie wyborów prezydenckich; żaden polityk się na taki krok nie zdecyduje, bo natychmiast podniosły by się głosy o zamachu stanu i strachu przed oddaniem władzy. Stanu klęski żywiołowej nie ma, by każdy mógł pójść i 20 zagłosować (choćby na Korwina Mikke). 2. Odnośnie lustracji. Nie daje się obronić teza, że w Polsce nie przeprowadzono lustracji. Ustawa lustracyjna funkcjonuje w Polsce od 11 kwietnia 1997 r., a więc już 13 lat. Do roku 2005 (a więc do czasu przekazania lustracji do IPN) zlustrowano 28 tys. osób. Co więcej, wbrew temu co Pan pisze Słowacja nie przeprowadziła lustracji: federalne, czechosłowackie ustawodawstwo lustracyjne nie było wykonywane i wygasło w 1996 r.; w 2002 r. Słowacja otworzyła akta tajnej policji (w Polsce dostęp istnieje już od 1998 r., choć do 2005 r. możliwy był wyłącznie dla pokrzywdzonych). Czechy to z kolei przykład dekomunizacji, nie zaś lustracji. Jedynie NRD z powyższych krajów rzeczywiście lustrację przeprowadziło. Nie zapominajmy jednak iż ostrzejsze formy rozliczenia z przeszłością (NRD, Czechy) wynikają w dużej mierzy z sytuacji politycznej jaka istniała po po 1989 r. i nie trzeba jej kojarzyć koniecznie fraternalizacją środowsk Okrągłego Stołu (vide: S. Huntington, Trzecia fala demokratyzacji).
  6. Ostatnie dziesięć postów można chyba zadedykować wszystkim tym, którzy zastanawiali się "Czy ta tragedia zmieni Polaków?" Nie zmieni, bo agresja nie jest w politykach, ale w zwykłych ludziach, którzy potrzebują się kłócić, choćby przez internet:) W ogóle tego typu nadzieje są zawsze bardziej niż płonne i chyba nawet media niepotrzebnie je rozniecają. @ Wilcza Jagoda: zgodnie z informacjami, piloci wiedzieli że się rozbiją na ok. 3 sekund przed katastrofą. Podejrzewam, że pasażerowie mieli tą świadomość jeszcze później. Szczęśliwie więc zginęli niemal od razu, nie męcząc się. Jest to jakieś, marne bo marne, ale pocieszenie w tym nieszczęściu. @ Tova Brink: Czego przejawem ma być wieszanie flag i oddawanie czci zmarłemu prezydentowi - jeśli nie patriotyzmu? Bądźmy rozsądni: ludzie wywieszają flagi i idą oddać cześć nie z powodu mody, a raczej dlatego, że czują, że ich kraj spotyka coś złego i odczuwają w tym momencie potrzebę narodowej, obywatelskiej wspólnoty. A jako że gromadzą się wokół symboli państwowych i wokół zmarłego prezydenta będącego tej państwowości instytucjonalnym uosobieniem - to jest to, logicznie rozumując, przejaw patriotyzmu. Oczywiście, nie powinien być to JEDYNY przejaw patriotyzmu - ale jest to JEDNA Z WIELU form jego okazywania. Co do uczestniczeniu w nabożeństwach to można dyskutować, moim zdaniem patriotyczne nastawienie jest tu zmieszanie z nastawieniem religijnym i oba są naraz obecne. Cejrowskiemu komuna z tego, co mnie pamięć nie myli, połamała palce u rąk przed maturą, więc jego nienawiść jest zrozumiała i uzasadniona. Nienawiść do systemu jest zrozumiała; wydaje mi się jednak, że nienawiść do przedstawicieli systemu - np. Kwaśniewskiego - jest nie do pogodzenia z chrześcijańskim systemem wartości, który Cejrowski ponoć wyznaje. Ekspertem w sprawach teologii nie jestem, ale osobiście wypowiedzi Cejrowskiego wydają mi się raczej opierać na starotestamentowej zemście a nie nowotestamentowym pojednaniu.
  7. Generalnie usłuchałbym zawołania autora wątku, by nie mówić a milczeć - ale że sam autor rozpoczął dyskusję, to się włączę. Myślę, że media i politycy w większości dobrze i rzetelnie relacjonują wypadek i żałobę. Co prawda niewątpliwie w natłoku informacji trochę rzetelność dziennikarska ucierpiała - mówię tu o informacji o żałobie narodowej w Brazylii, która w rzeczywistości została wprowadzona z powodu powodzi w Rio de Janeiro, a nie z powodu katastrofy w Smoleńsku - aczkolwiek ogólnie rzecz biorąc te nieprzychylne na co dzień prezydentowi media godnie prezentowały wszystko co się działo. W mojej opinii atmosferę jedności zakłócili nie przeciwnicy zmarłego prezydenta - ale niektórzy jego zwolennicy i na co dzień przychylne mu media. Pierwszy zgrzyt pojawił się już w dniu katastrofy: poseł PiS, Artur Górski - ten od końca cywilizacji białego człowieka w wyniku wyboru Obamy - oznajmił, że z jego informacji Rosjanie mataczą. Posłowi, myślę, po ludzku wybaczyć można (choć politycznie nie), bo był wówczas w szoku. Wątek jednak podchwyciły skrajnie prawicowe media (Nasz Dziennik, Radio Maryja, Fronda), gdzie co chwila pojawiają się insynuacje: a to że zależało na tym komuś w Polsce, a to znów że Rosjanom, a to że służbą specjalnym. Wątek podchwycił niedawno redaktor Pospieszalski sugerując, że to na pewno było zestrzelenie. Co jakiś czas - także tutaj - pojawiają się informacje, że przekaz od komisji badający przyczyny wypadku jest niejasny i że nikt nie zaprzecza, że to był wypadek, lub przeciwnie - że od razu zaprzeczono, nie zbadawszy, ludzie też ekscytują się (także na tym forum) filmikiem z youtube, którego autentyczność jest nieznana - acz badana przez komisję od wypadku. Trzeba zauważyć: wszystkie te sugestie płyną od mediów przychylnych Kaczyńskiemu, mediów prawicowych. Ja uważam je za niepoważne i za naruszające cześć zmarłych, zwłaszcza w tym okresie. Dlatego też uważam, że jest dobrym, iż poważni dziennikarze i poważne gazety ich specjalnie nie nagłaśniają. W tym miejscu jednak - małe wyjaśnienia odnośnie informacji w tym wątku. Po pierwsze: kwestia braku urządzeń do przetwarzania informacji niejawnych. Informacje niejawne NIE MOGĄ być kopiowane do prywatnych telefonów, komputerów itp.; oznacza to, że na pokładzie nie było urządzeń do przetwarzania tych informacji oznacza, iż nie było urządzeń, w których mogły się one LEGALNIE znajdować. Oczywiście, mogło być tak, że któryś ze zmarłych skopiował je na własny telefon (co jest sprzeczne z prawem), ale nie sądzę, by komukolwiek się tym chwalił (oznaczałoby to bowiem jego polityczny bądź wojskowy koniec). Co więcej, biorąc pod uwagę stan samolotu po upadku trudno logicznie dowodzić, iż Rosjanie mieliby się spodziewać, iż co prawda samolot ulegnie katastrofie - ale akurat laptop czy telefon komórkowy przetrwają wypadek nietknięte. Dlatego uważam, że sugestia iż Rosjanie czekali żeby tylko takie informacje uzyskać jest mocno nieprzemyślana. A sugestia, że Rosjanie dobijali rannych - bo choć nikt tego nie mówi głośno, to przecież to ten film sugeruje - jest już tak krańcowo idiotyczna, że nie znajduje nawet posłuchu na forum Frondy. Doprawdy, biorąc pod uwagę iż zgodnie z informacjami minister Kopacz ciała ofiar były spalone i poszatkowane, w większości przypadków na tyle iż potrzebne są badania DNA, trudno w ogóle zakładać iż ktokolwiek mógł przeżyć samo uderzenie; skoro zaś ciała są dokładnie badane, to - powiedzmy sobie szczerze - każdy lekarz byłby wstanie zauważyć ranę postrzałową, bo ona jest bardzo charakterystyczna. Ja obstawiam, że to wybucha amunicja funkcjonariuszy BOR albo rosyjskie służby odstraszają gapiów. W ogóle uważam, że biorąc pod uwagę otwartą postawę Rosjan - niegodziwością są jakiekolwiek niepoparte twardymi dowodami insynuacje. Drugim zgrzytem jest dla mnie ocena: kto może płakać, a kto nie. Celuje w tym Radio Maryja wskazując, iż rząd wylewa krokodyle łzy i że w ogóle jest z całej sytuacji kontenty. To bardzo niegodziwa postawa. W wypadku zginęli przedstawiciele wszystkich sił politycznych. Mówić, że PO nie ma prawa płakać, to mówić, że premier Tusk nie może wspominać Macieja Płażyńskiego - z którym zakładał PO - czy na przykład posła Karpiniuka. O ofiarach innych niż prezydent z małżonką troszkę się zapomina, acz jest to w sumie dość zrozumiałe, bo to prezydent był głową państwa. Czy trzeba było być jego zwolennikiem, by odczuwać po nim smutek? Patrząc na siebie osobiście myślę, że nie, bo choć prezydenturę tą oceniałem i oceniam negatywnie - to jest mi autentycznie żal tak prezydenta, jaki jego rodziny (zwłaszcza brata Jarosława). I nie wierzę, by smutek Wałęsy, Tuska, Mazowieckiego czy Komorowskiego był sztuczny: ci ludzie znali się z opozycji demokratycznej, współpracowali ze sobą i po ludzku, wierzę, mieli do siebie szacunek. Wytykanie komuś, że nie dość przeżywa czy przeżywa nieszczerze - to będzie, jak uważam, początek powrotu zwykłej brudnej polityki i element zbliżającej się kampanii wyborczej. Trzecim zgrzytem jest miejsce pochówku. Generalnie nie uważam, by był to pomysł, który Polaków łączy; myślę, że pomysłodawcy musieli mieć świadomość i zachwieją atmosferą żałoby i spowodują protesty. Myślę, że protesty i dyskusja czy to dobre miejsce nie mają już jednak w chwili obecnej sensu - i że nie będą go miały w przyszłości.
  8. Witam, nigdy, z tego co pamiętam, tego wiersza nigdzie nie zgłaszałem. Choć, jeśli to było w LO w Pile, to pamięć może mnie mylić. Jeśli było to gdzie indziej - to autor nie był autorem:) Pozdrawiam:)
  9. Okrągły stół w moim odczuciu był zarówno sukcesem, jak i historyczną koniecznością. Polecam "Trzecią falę demokratyzacji" Samuela Huntingtona, gdzie ładnie się wyłuszcza czym się różni przemieszczenie (Polska) od zastąpienia (Czechosłowacja) i dlaczego - w kontekście historycznym, w którym reżim autorytarny nadal ma środki pozwalające jej na utrzymanie władzy - negocjowana tranzycja jest właściwie koniecznością. Dla pocieszenia zawiedzonych rewolucyjnych nastrojów panujących w tym wątku: bułgarska transformacja miała jeszcze ciekawszy charakter, bo tam opozycja była tak słaba, iż głównym motorem zmian była partia komunistyczna, która wygrała pierwsze wolne wybory po 1989 r. Poza tym uważam, że myśl socjalistyczna jest światu potrzebna, koniec końców to lewica spopularyzowała prawa socjalne, teraz zaś często zajmuje się ekologią, ochroną mniejszości itd. Nawet jak komuś te działania są niemiłe - to jest taka wartość jak pluralizm, podstawa demokracji, i wysyłanie kogokolwiek "na śmietnik historii" czy próba jakiegoś machinalnego odsunięcia od możliwości rządzenia - a to chyba proponuje adolf - oznacza tyle, iż się ide demokracji nie rozumie bądź nie szanuje. A jak groźny jest prawicowy dyktat i chorobliwe zwalczanie "lewactwa", dowodzi nie tylko historia Indonezji, ale właściwie całej Ameryki Łacińskiej (polecam raport "Memory of Silence" dotyczący Gwatemali, raport o Salwadorze, czy opracowania "Nunca Mais", raportu dotyczącego Brazylii). No a co do sprawy Pani Gargas. Wyrzuconą ją dlatego, iż PiS i SLD umówiły się, że nie będą się atakować w opanowanych przez siebie mediach publicznych, PiS złamało umowę, zaś SLD w zamian chciało głowy redaktor za to odpowiedzialnej. Dowodzi to jednego: trzeba te media sprywatyzować albo wreszcie stworzyć neutralny system nadzoru nad nimi, bo takie upartyjnienie mediów w dojrzałej demokracji nie powinno mieć miejsca (choć casus Włoch mówi co innego). Ja osobiście uważam, że Gargas robiła od zawsze materiały na zamówienie PiS i cieszę się że odeszła - ale źle że w ten sposób.
  10. Streszczając w trzech słowach: TA DZISIEJSZA MŁODZIEŻ! :)))
  11. Wiedzą Państwo, ja Ukraińców nie usprawiedliwiam jeśli chodzi o Wołyń, bo mordów na cywilach nie usprawiedliwia nic - ale trudno im się dziwić, że się układali z Hitlerem. Chcieli jakiejś w miarę autonomicznej Ukrainy i pokładali w Hitlerze w tej mierze nadzieje (vide Słowacja). A po Polakach i Sowietach spodziewać się tego nie mogli. Podobnie na przykład działali Łotysze - próbowali się jakoś odnaleźć pomiezy dwoma wielkimi mocarstwami i wywalczyć jakoś niepodległość. Jak wyszło wiadomo i dlatego na rynku w Rydze stoi teraz muzeum okupacji Łotwy.
  12. Państwo naprawdę uważają, że wygraliśmy tę wojnę? Narzucono nam władzę ludową, odgórnie określono terytorium, zakazano udziału w Planie Marshalla. Warszawę jak i inne miasta w olbrzymiej większości zniszczono. W jej trakcie przegraliśmy Powstanie Warszawskie i Powstanie w Gettcie. Wreszcie, wojnę przegraliśmy także w świadomości społeczności śwatowej, bo nie udało nam się rozpropagować wkładu Polaków do tej wojny. Moim zdaniem Deutsche Welle mówi prawdę - w moim odczuciu przegraliśmy II wojnę światową ("I tak rozumieć trzeba Jałtę"). Zresztą, nawet gdyby upierać się że ją wygraliśmy - to z pewnością przegraliśmy Kampanię Wrześniową i to pewnie o nią chodziło w tym programie. Doprawdy, nie trzeba się burzyć o każde zdanie w niemieckiej telewizji, bo to dowodzi jakiegoś kompleksu niższości. Dla mnie bardziej bulwersująca była okładka Wprost, gdzie wykorzystano zdjęcie z podpisania paktu Ribbentropp - Mołotow, tyle ż zamiast Ribbentroppa byłą wklejona Merkel a zamiast Mołotowa Putin. Rozumiem, że Wprost robi wszystko, żeby jakoś podbi swoją sprzedaż - ale żeby grać na takich instynktach, to już doprawdy trzeba być pozbawioną moralności szują. P. Rhiannon: Konstytucję PRL napisał nam Stalin. Trudno chyba uważać, by był to przejaw suwerenności Państwa nieokupowanego? Pewnie, wyszliśmy na tym wszystkim lepiej niż Ukraina niż Państwa Bałtyckie - ale wojska radzieckie opuściły nasze terytorium w latach dziewięćdziesiątych i o tym też trzeba pamiętać. Byliśmy formalnie niepodleglii, mieliśmy jakąś przestrzeń samodzielności - ale sama Pani wie co się zdarzyło gdy Węgry opuściły w '68 Układ Warszawski.
  13. Jeśli jest Pan zainteresowany tą tematyką to polecam książki Naomi Klein. O wierszu lepiej zapomnieć, nic z niego nie będzie.
  14. E, przemyśl to jeszcze z tymi rymami. Nikt nie każe Ci przecież stosować rymów gramatycznych - ja jedynie sugeruję nieco bardziej się wysilić i poszukać czegoś, co będzie rymowało się śmielej; dzięki temu wierszy zyska na płynności i jeszcze bardziej będzie oddawał "watery flowers and flowery waters". I nie wciśniesz mi, że się nie da: udało Ci się w kwiecistej-przemyśleć i w rymach parzystych. A skoro tam można było, to znaczy że można było i wszędzie. Dlatego radzę nie kapitulować i jeszcze się nad tłumaczeniem pomęczyć. Aha, i jedna rzecz mnie zastanowiła. Kolega HAYQ pisze: "Rymy masz świetne Adolfie i w żadnym wypadku nie zmieniałbym ich na dokładne - masz do tego talent i w tym względzie rację - zrobi się szmirowato. Dokładność tłumaczenia ma oczywiście sens, ale są progi, których się nie przeskoczy." No nie, to nie tak. Dwie kwestie: 1. To że Adolf ma talent do rymów niedokładnych (czy też współbrzmień, bo kropla-wczoraj to raczej nie rym) nic tu nie zmienia. Czym innym jest talent pisarski a czym innym talent do tłumaczeń. Frost w oryginale pisał niebanalnymi, melodyjnymi, dokładnymi rymami; talent tłuamcza objawi się więc wówczas kiedy odda to samo w języku polskim. Tłumacz - co do zasady - winien być narzędziem do przełożenia wiersza; im mniej go widać w wierszu tym lepiej. W tłumczeniu więc nie powinniśmy oglądać talentu Adolfa do rymów niedokładnych - a talent Frosta do rymów dokładnych. Na tym polega dobre tłumaczenie. 2. I nie zgodzę się, że te rymy były tu nieprzekładalne. Bez przesady, to nie jest villanella albo jakaś poezja bazująca na dźwiękach; nie mówię, że to jest prosty wiersz, ale ma stałe metrum, równą liczbę sylab i stałę rymy - nie jest to więc też taki translatorski Everest. Trudniej moim zdaniem jest przełożyć tytułowe "pools" - owszem, to tez kałuża - ale czy kałuża, jako słowo, kojarzy się po polsku wiosennie i rześko? Moim zdaniem nie - i tu rodzi się problem - jak oddać tą lotną świeżość życia, tą płynność, te wodne mdlejące kwiaty? Mnie ten wiersz przypomina nie poezję Lechonia ale samym obrazem, samym opisywanym miejscem kojarzy mi się z "Topielcem" Leśmiana. Czyli problemem dla mnie gdybym to tłumaczył wydają się nie rymy, a raczej słownictwo. By być zupełnie szczerym: myślę, że oddanie rymów to konieczność, by to tłumaczenie stało się dobre, a nei tylko przyzwoite. Ewentualnie, jeśli myślisz że się nei da - zrezygnuj z tych co już są. Nie może być tak, że pół wiersze to rymy dokłądne a pół nie - tak nie ma w oryginale. A ogólne zasada jest rzecz jasna jedna: z każdego odstępstwa tłumacz się tak tłumaczy, jak heretyk z każdej herezji:)
  15. Nie znałem tego wiersze Frosta, w wolnej chwili też sobie potłumaczę. Z uwag: Rymy: w oryginale są dokładne - u Ciebie połowa z nich (chłodu-potoku, chwila-zwoływać, kropla-wczoraj) jest ledwo zauważalna, przez co moim zdaniem wiersz traci na dźwięczności. Czasami moim zdaniem za daleko uciekasz za znaczeniem: "liście zwoływać" to moim zdaniem zbyt mocna zmiana w porównaniu do "bring on"; w oryginale nie ma słońca, lecz są "letnie lasy" - jeśli już więc tak pisać, to słońce małą literą; z linijki "To blot out and drink up and sweep away" nie zostało prawie nic; "upłynniony" kojarzy mi się ekonomicznie i giełdowo. Ładne za to są: "Są one jak kwiaty trzęsące się z chłodu," i "Aż skryją je drzewa w swych uśpionych pąkach, / by przyćmić roślinność.". Ogólnie tłumaczenie przyzwoite :)
  16. Ja bym się spodziewał: 1. Która z książek literatury przedmiotu przydała się Tobie najbardziej? 2. W jaki sposób przydała Ci się... (konkretna książka literatury podmiotu)? 3. Która z postaci jest Tobie najbliższa i dlaczego?
  17. Pan chyba wierzy w jakieś teorie spiskowe. Osobiście nie wydaje mi się, by CBOS, TNS czy OBOP były organami nacisku; tym bardziej nie sądzę, by takim organem był Eurobarometr. Oczywiście, badania opinii publicznej stanowią w jakimś stopniu buldożery opinii i mogą być tak wykorzystywane - ale 70% poparcie dla UE nie jest wynikiem presji sondaży, no nie bądźmy śmieszni. Poza tym: zna Pan lepszy sposób badania opinii publicznej niż sondaże?
  18. Pan tu pisze, że Polacy zaczynają wątpić w sens wstąpienia do UE - no cóż, jest dokładnie odwrotnie. W przededniu wejścia do UE poparcie dla Unii wynosiło 42% - reszta była niezdecydowana albo przeciwna. W chwili obecnej, jak wynika z badań Eurobarometru, 71% popiera członkowstwo w UE, 8% jest przeciwnego zdania, a 21% nie ma zdania.
  19. Pinter, amerykański psycholog z Harvardu, pisał w swojej książce "Tabula rasa", że u człowieka występuje dwa plany stymulujące jego działania: plan dalszy (podświadomy) i plan bliższy (świadomy). W przypadku seksu, planem dalszym jest rzeczywiście przedłużenie gatunku - planem bliższym jest zaś osiągnięcie przyjemności, jaką seks daje. Człowiek - pomijając pary, które starają się o dziecko - uprawia seks dla przyjemności, a więc dla zaspokojenia celu planu bliższego; często też chroni się przed zrealizowanie planu dalszego - stosuje antykoncepcję. Pojawia się tu pytanie: czy uprawianie seksu z zabezpieczeniem, a więc tylko dla przyjemności i bez szans na prokreację - jest jakimś zaburzeniem? innmi słowy: czy normalnym jest, żerealizujemy tylko pierwszy plan nie realizując dalszego? Moim zdaniem jest to zupełnie normalne. I zauważmy: tak samo wygląda sprawa w przypadku gejów czy lesbijek: stosunek płciowy prowadzi u nich do zaspokojenia potrzeb z planu bliższego, a nie prowadzi do zaspokojenia potrzeb z planu dalszego. W samym seksie homoseksualnym nie ma nic irracjonalnego. Co z parami homoseksualnymi, które chcą mieć dzieci? Cóż, oczywiście same nie są w stanie tego póki co dokonać - ale zawsze pozostaje możliwość adopcji czy rodzicielstwa zastępczego. Mówię oczywiście o niektórych krajach zachodnich - nie o Polsce.
  20. "Mniejszość narodowa, oddzielna, wspólnotowa grupa różniąca się od pozostałych mieszkańców kraju pochodzeniem czemu może towarzyszyć odrębność językowa, kulturalna, religijna. Mniejszość narodowa może zamieszkiwać określony teren lub być rozproszona po całym państwie, mieć wykształcone poczucie odrębności, posiadać autonomię lub spotykać się z dyskryminacją i prześladowaniem. (wiem.onet.pl)" Albańczycy z Kosowa byli - czy też są, zależy czy uznawać niepodległość Kosowa - mniejszością narodową w Serbii i już Panu tłumacze dlaczego. Otóż zagadnienie mniejszości narodowej dotyczy całego terenu danego kraju a nie jego wyodrębnionej - nawet przez utworzenie autonomii - części. Baskowie na terenie kraju Basków czy Katalończycy w Barcelonie stanowią większość mieszkańców - natomiast w odniesieniu do całej Hiszpanii stanowią oni mniejszość narodową. Podobnie: choć Rosjanie stanowią większość mieszkańców w niektóych regionach Estonii, to w odniesieniu do całego kraju - tak należy to rozpatrywać - stanowią oni mniejszość narodową. Takie rozumienie mniejszości narodowej jest ugruntowane w prawie międzynarodowym, co znalazło wyraz i w polskiej ustawie z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. (Dz.U. z 2005 r. Nr 17, poz. 141, Nr 62, poz. 550). Mniejszość narodową stanowi, w rozumieniu ustawy, grupa obywateli polskich, która, m.in: jest mniej liczebna od pozostałej części ludności Rzeczypospolitej Polskiej; w sposób istotny odróżnia się od pozostałych obywateli językiem, kulturą lub tradycją; ma świadomość własnej historycznej wspólnoty narodowej; utożsamia się z narodem zorganizowanym we własnym państwie. Jak Pan widzi definicja ta doskonale odnosi się do Albańczyków z Kosowa. Zresztą, nawet gdyby przyjąć inną definicję mniejszości narodowej, to i tak nic by to w tej sytuacji nie zmieniło. Albańczycy stanowilą zdecydowaną większość w Kosowie - i nadal nie usprawiedliwia to ich prawa do secesji. Przyznanie takiego prawa byłoby niebezpiecznym precedensem, o czym pisałem powyżej. PS. Nie ma za co Panie Jacku :)
  21. Czytając dyskusję powyższą zauważyłem, że dośc sporo tu argumentów takie ideologizującej natury: to wspomina się o prawie narodów czy tez mniejszości do samostanowienia to znowu o sprawiedliwości dziejowej. Muszę powiedzieć, że taki szlachetny idealizm jest przyjemny - ale niestety jest też zupełnie nie na miejscu. W polityce międzynarodowej bowiem nie liczy się wcale to, po czyjej stronie leży sprawiedliwość - liczą się interesy światowych mocarstw i (w mniejszym stopniu) prawo międzynarodowe. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego niepodległość Kosowa jest mocno dyskusyjna. Jeżeliby uznać niepodległość Kosowa, to byłaby to pierwsza po 1945 zmiana granic na podstawie jednostronnych deklaracji; wszystkie inne następowały na skutek traktatów pokojowych, a więc i państwo, które traciło terytorium wyrażało na te zmiany zgodę. Najnowszy przykład to niepodległość Czarnogóry - zresztą ogłoszona w porozumieniu z rządem w Belgradzie. Tymczasem sprawa Kosowa - niezgodna zresztą z aktem końcowym KBWE - ma się inaczej: mamy tu do czynienia z secesją dokonaną przez mniejszość narodową. Co dziwniejsze, mniejszość ta nie proklamuje włączenia Kosowa do Albanii, kraju swej narodowości, tylko proklamuje niepodległość. Zauważmy, jak absurdalną mamy sytuację: z Albanią A sąsiaduje teraz Albania B, koło siebie mamy więc dwa państwa zamieszkałe przez jeden naród. To sytuacja po 45 niespotykana. Jeśli uznamy ten precedens i uznamy, że winien on być stosowany w praktyce międzynarodowej - no to mamy przed sobą wizję licznych nowych państw i rewizji granic. Mamy mniejszość węgierską w Rumunii i na Słowacji, mamy Basków w Hiszpanii, Szkotów w Wielkiej Brytanii, mamy mniejszość rosyjską w Mołdawii i w Gruzji (Górny Karabach, Osetia Pd.), mniejszość ormiańską w Azerbejdżanie, mniejszość albańską w Macedonii, mniejszość serbską w Chorwacji. No i przede wszystkim mamy Bośnię i Hercegowinę, której połowa terytorium - patrząc kategoriami etnicznymi - powinna się obecnie znajdować w terytorium Chorwacji lub Serbii (pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Narody_jugoslawii.png). Tym niemniej wątpię, by ktoś uznał secesję Serbów od Bośni i Hercegowiny. Ogólnie rzecz biorąc: granice państwowe w Europie nie zawsze pokrywają się z granicami etnicznymi. Dla krajów wielonarodowych secesja Kosowa jest zagrożeniem integralności terytorialnej: stąd nie leży w interesie Rosji, Rumunii, Słowacji, Hiszpanii, Mołdawii, Ukrainy, Bośni, Macedonii, Grecji (mniejszość albańska) czy Cypru (Cypr Północny) uznanie Kosowa. A to tylko Europa: jeśliby uznać precedens Kosowa za obowiązujący to byłoby to prawdziwą tragedią dla Afryki. Tam granice państw w ogóle, ale to w ogóle nie pokrywają się z granicami etnicznymi (dla przykładu, etnolingwistyczna mapa Nigerii: /www.lib.utexas.edu/maps/africa/nigeria_linguistic_1979.jpg). A trudno grupom etnicznym w Afryce odmawiać statusu narodów: lud Hausa liczy ponad 30 milionów ludzi, jest więc europocentryczną brednią nazywac go plemieniem. Jeżeli iśc tropem Kosowa, to potrzebujemy rewizji granic w całej Afryce - wolę nie mysleć jakie wojny i rzezie by się z tym wiązały. Wątpię więc, by niepodległość Kosowa zyskała poklask w Afryce - na razie uznał ją tylko Senegal. Tak więc biorąc pod uwagę prawo międzynarodowe: status Kosowa będzie nieuregulowany przez długie lata. Kosowa nie zostanie uznane przez ONZ (Chiny i Rosja mają prawo weta) - i USA popierając secesję Kosowa o tym wiedziały. Oczywiście pojawia się pytanie: czy była alternatywa. Oczywiście, była, i to wyraźna. Należało inwestować w Serbię i w Albanię, tak by państwa te miały szanse w bliskiej przyszłości (15-20) lat na członkowska w Unii Europejskiej. W Unii Europejskiej kwestia granic państwowych nie jest pierwszoplanowa - a po przystąpieniu obu państw do Schengen Albańczycy z Kosowa nie odczuwaliby nawet specjalnie faktu, że mieszkają w Serbii, a nie w Albanii. W między czasie zaś nalezało zaś tworzyć wielonarodowe państwo serbskie. Tym niemniej UE popełniło tu grzech zaniechanie, co - myślę - zaowocuje nierozwiązaniem konfliktu na Bałkanach przez długie lata. Ja osobiście boję się o Serbię. Serbia utraciła w ostatnich dwudziestu latach większość swojego terytorium - to musi być szokiem dla narodu, bez względu na to po czyjej stronie leżała wina. Co więcej: Serbia jest obecnie takim łatwym chłopcem do bicia. Mówiło się Serbom: obalcie Milosevica, UE Wam pomoże - nic dziwnego więc, że Serbowie mają prawo czuć się Unią zawiedzeni. I naprawdę: jedynym krajem, który konsekwentnie opowiada się po stronie Serbii jest Rosja. Może nam się to nie podobać, ale nie dziwmy się, że Serbowie zwracają się teraz do Rosji. Alternatywa integracji z UE jest dla Serbów najlepsza - ale zbyt wiele gorzkich pigułek karze się im przełykać, by była ona naprawdę nęcąca. Podsumowując: uważam, że secesja Kosowa to niebezpieczny i niepotrzebny precedens.
  22. P: egzegeta: Nie jestem też zwolennikiem "miłosnych" sms-ów, które pozornie radują, znudzonych pocieszają lecz w dłuższym wymiarze czasu ogłupiają - jak mówi wybitny reżyser Lelouche - miłość zabijają / bo na temat komórki też się wypowiedział / Ale dlaczegóż sms miałby zabijać miłość? Czy to, że słowo jest przesyłane w frmie elektronicznej sprawia, że jest gorsze, mniej wartościowe? Rozumiem oczywiście, że brak tu otoczki związanej z pisaniem listów - równoważy to jednak inna zaleta: kontakt może być intensywniejszy i bardziej codzienny. O tym, czy sms wzbogaca czy nie decyduje jego treść i mitem jest, że małe rozmiary smsa wykluczają, by był romantyczny. Raz, że w jednym smsie zmieści się na te przykład pierwsza strofa "Do M." - wiersz sam w sobie słaby, ale o niewątpliwym ładunku uczuciowym. Po drugie: kondensacja wymagana w SMSie może być zbawienna: Kapuściński twierdził, że pisac należy oszczędnie, a każdy tekst można skrócić co najmniej o połowę : )
  23. P. Alicjo: Dziękuję :) P. Górówko: Techniczne warunki spełnia :) Kacper: Miło, że się podobało :) Z tym powrotem na orga to zresztą jest trochę inaczej: to nie jest tak, że ja odszedłem i teraz wracam; po prostu nie mam za bardzo co wrzucać. To jest mój pierwszy poważny wiersz od listopada (poprzedni to "Hel, grobla..." - jest na .orgu), satyr jakoś się nie godzi wrzucać do Z (a jak wrzucę do Piaskownicy, to potem znaleźć nie mogę, bo na karcie tego nie ma - a zresztą jaki poziom w Piaskownicy, to sam wiesz), czasem zamieszczę jakąś prozę. Mam nadzieję pisać więcej; jak będzie to zobaczymy :) P. Sokratex: Dobrze czytać Twój komentarz, mimo że nieprzychylny, ale wiele wznoszący. Ja to widzę tak: te piękne okoliczności przyrody nieco tu zwiodły peela, peela który na co dzień w "ułożenie światów" nie wierzy. Ma tę chwilę "dziecięcej ufności", bliżej mu do wiary w jakieś uporządkowanie - i z pewnością jest z niego wtedy europejskie dziecię; ścierwo sarny w takich okolicznościach wydaje się mu więc dość sporym nietaktem, nie pasuje do ułożonego świata. To obserwacja zgrzytu w mechanizmie (mechanizmie, w który peel dopiero co zaczyna wierzyć). I to właściwie rzeczywiście tyle, peel nie zagłębia się tu w filozofię. A nei zagłębia się - bo ja, jako autor, jestem (stwierdzam) trochę za smarkaty, za mało wiem, by prowadzić tu jakiś filozoficzny manifest. Dlatego to raczej impresja, która otwiera tu furtkę na coś więcej - a przynajmniej próbuje otwierać. Tak się tu tłumaczę - acz oczywiście widzę rację w tym, co napisałeś. Dzięki za komentarz :) I jeszcze prośba: nie rzuciłbyś okiem na "Hel, grobla, widok na Gdynię"? Można tam trafić przez mój profil, a w razie czego mogę podesłać link.
  24. Witam :) "Równomiernie" to rzecz jasna literówka - dzięki za wskazanie, poprawiłem. Ten wers, o którym pisałeś ("plan w stworzeniu") budzi moje wątpliwości: z jednej strony "plan stworzenia" czyta się płynniej, z drugiej "plan w stworzeniu" wydaje mi się bardziej ujmującym sformułowaniem. Nadal więc się waham i komentarz jest cennym głosem :) Ostatnio mało piszę, zwłaszcza wierszy; trochę więcej prozy i grafik. Dla grafik zrobię stronę; gdybyś miał ochotę na prozę, zapraszam do działu P :) Pozdrawiam dzięki za komentarz, Michał
×
×
  • Dodaj nową pozycję...