Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

teraa

Użytkownicy
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez teraa

  1. @Ona_Kot matko boskaaaa ty zyjesz! dawaj do siebie kontakt
  2. po angielsku wyszedłem z nimi zabrałem je w bezcelowe podróże zostawiałem za nimi numery z szatni te płaszcze jutro będą należały do innych ludzi, a potem ci ludzie, w tych płaszczach i butach i pozach, ci ludzie. pojutrze nie będą tymi samymi obietnice nam były wczorajszym budzikiem a my, my poszliśmy na noże. 33 rany kłute biała broń kontra łucznicy. serca na kartach dam słudzy, dywersje, abordaże na najbliższe ze złudzeń muszą istnieć drogi, którymi wychodzi się na ludzi
  3. wchodzę w cudzą skórę bez otwierania blizn naukowcy twierdzą, że za każdym razem coś zostawiam. w paru zostawiłem sarkazm w paru witkacego, który chciał przepić bukowskiego dobrze, że nie było z tego dzieci szkoda zepsuć kogoś kto jeszcze nie ma imienia skoro behawioryzm to śmierć, a matematyka to królowa nauk w pierwszym mam czarny pas w drugim same błędy w kodzie na końcu języka mam socjotechnikę i cwaniaka nie raz grał na werblach. mów co chcesz, ugrałem cię przypomniałem sobie, że mam serce i matematyka wygrała, bez końca zatracony zostawiałem ciebie tak żebyś myślała że ty stawiasz warunki po latach się dowiesz to altruistyczne akty niemytych dusz
  4. teraa

    nieczłowieczeństwo.

    @Waldemar_Talar_Talar powrót na stare śmieci.
  5. doszły do mnie wieści po białym szumie było pierdolnięcie jakiś walijczyk zagrał riff swojego życia uruchomił serce, bit pod zimną falę i zapach ozonu po tym morzu łez pływają łajby i kutry płetwale, o których pisał gość który strzelił sobie w łeb. melodie waleni to większość post rockowych płyt a czytałem książki, w których marynarzy kochano mam świat, w którym wymyślono już wszystko ze zwłok nie buduje się już drabin do zdobywania zamków świat bez abordaży bez mieczy bez tarcz bez aury
  6. tak między nami zabiłbym w imię nasze a pokazałaś mi system binarny zera pokazały kłamstwa jedynki ich białe warstwy ludzkie kaprysy są najważniejsze freud'a nie dziwiło kradzenie matczynej bielizny mnie nie dziwi już nic. bezdzietne laktacje bezdzietne akuszerki istot, które nie potrzebują matki
  7. stricte do kobiety, więc to chyba dobrze, że narracja w rodzaju męskim. ale podoba mi się taka skrajna interpretacja. pozdrawiam
  8. jestem zaskoczony, że chcesz zatańczyć możemy to zbyt długo pamiętać koniec utworu zostawi mi ett hål i mitt hjärta a i tak puszczałbym go na pętli urwę parę miesięcy życia, choć urwą mi film czuję klimat, jest noir, jest jazz i dym ja nie mam płaszcza, ty nie masz szminki nie masz loków. wyprostował je deszcz to idealna pogoda w łóżku do dziś zanim padły napisy końcowe zamknęli kino ktoś chrząknął, szturchnął, wyprosił przespałeś to chłopcze już nie masz z kim
  9. kropki zostają. są od lat i na lata będą.
  10. faktycznie niepotrzebnie zmieniałem w chmurze. nie słucham wesołej muzyki pozdro
  11. złemisięśnią, a dzisiaj spałem dobrze wstałem o godzinie karmienia kur ja jestem pokarmem ćmy zlizuje ze mnie łzy pojęcie domu to pisanie palcem po wodzie szukam go na podłodze, u rodziców u babci, na wynajmach i przytułkach w książkach i płytach. a zaraz za nosowską spytam, gdzie to jest gdzie to się kurwa podziało
  12. pękł mi woreczek żółciowy. pokręcili się czerwoni trochę syren, niezłe tyłki pielęgniarek metaliczny posmak i tabletki pod język stolec twardy? pacjent zdrowy wypierdaj ze szpitala pękł mi tętniak. ktoś założył mi aureole opadła na ramiona, bo była za duża ktoś ją zacisnął jak sznurówki wezwał czarnych na posiłki karawany bez kół pękło mi serce. a ekg w normie oczy reagują na światło, ciało na dotyk nie diagnozuj, nie wsadzaj w rezonans duszy w nim nie znajdziecie to tylko frustracja. to żaden narząd i nikt mi tam palca nie wsadzi. ssri, chemia mózgu coś do cofnięcia? już to cofałem, śniłem o garbatym czy ma dwie łopaty
  13. teraa

    imogen heap.

    czy myślisz, że rozejdziesz się po kościach schowasz się w mięśniach przegniłych w wewnętrznym masażu serca bez otwierania rany bez używania śliny czego tu szukałaś tam pod żebrami hula diabeł, a ja ja noszę jego buty. jestem cichy niewidoczny, samotny i chciwy żyję na każdej ulicy lśnię nią wybucham nimi
  14. słońce tego dnia zadziałało na mnie jak latarka na śpiącego gdzieś pod wiatą bezdomnego. co jest panie, kurwa? pan każe, trzeba wstać. mleko wylał czy w latawce dmuchał, niczego nie mogę ujrzeć przez okno. i teraz ten nieszczęśliwy dzwonek jeszcze, do drzwi. odbieram, sądząc, że reklamy. mirra, kadzidło i złoto. takie reklamy powinny odpowiadać kobitce, której płace za to osrane mieszkanie. oto moje pożyczone dary, proszę pani. przeczekam kilka kwadransów uzbrajając się w motywacje, testosteron, czyste majtki i wysterylizowane do czasu sumienie. tak leniwy facet rzadko kiedy otwiera komuś drzwi, macha przez drzwi, wiedząc, że nikt go nie widzi, odsyła ohydne uśmiechy. kopie w drzwi. jest bandytą, tak jakby. dzień za dniem sam wykopany z tego gadającego do mnie mieszkania wypierdalam na chodnik, biały, śliski i pozbawiony piasku. dzielnicowego mijałem na półpiętrze. przyszła jego żona ciągnęła filtr peta na parterze. - dzień dobry biała damo kamienicy. - zimę mamy srogą, aż papierosy w rękawiczkach albo przez rękaw trzeba palić. - to kopć w domu moja droga. łokcie pani oprze o blat stołu, pięści wbije w podbródek. tak papierosy smakują lepiej, w ciepłym pomieszczeniu, śmierdzących czterech ścianach - jestem zdezorientowany - my się chyba nie znamy. - twoje oczy są czarne. ta biała kokieterna otoczka ma swoje własne żyły i pływa w nich medycyna. brzydka, stara morda z niekończącym się filtrem w ustach jest moim sumieniem. uśmiecha się, kurwa ona uśmiecha się do mnie. w powietrzu czuć listopad poprzednich lat, mimo spokoju chmur kieruje mną zapach ozonu. niebo spokojne, idealne na nalot powietrzny, błyskawice to tylko kserokopiarka jakiś książek, które komuś gdzieś, kiedyś pożyczyłem. bo nie szanuje swoich rzeczy. wychowany zostałem na skakaniu po samochodach, rozbitych szybach, a teraz piękne te karoce pod blokiem onieśmielają mnie, nie mam na nie prawa jazdy, lejce wciskam w cudze dłonie. wole być wożonym. wolę patrzeć przez okno na ciągnący się ze mną czas. taxa, pięć dych, burdel choćby z rana. na północną proszę, a pan niech nie czeka. i tak jak sądziłem, kolejka. nawet przed południem. walentynki, więc i kurwy powiedzą, że kochają, że jestem jedynym. pozwolą się pocałować jeśli zechcę. nie jestem pierwszy, ale nie odmawiam, bo podobno jestem wyjątkowy. chcę w to wierzyć, dotykając piersi chcę wierzyć, że jestem pierwszym, który wbija w nie flagę. tak szczerze, to daj mi kurwo haloperidol, bo pragnę być jedynie spokojnym.
  15. teraa

    wielki błękit.

    był moment kiedy w twoich oczach i moim zagryzaniu warg, widziałem koło ratunkowe było ono tylko czarną skrzynką i zardzewiały anioły wyciągnięte z wody miały okazję na ostatnią fotogeniczną pozę i sznyt na brzeg wyrzucone, śnięte kochanki, nagie spowiedzi ubrane w kastety, przebrane za wilki, pełne odrazy płynęły w dół zawlokłem te ciała by cicho zasnęły pochowałem ich spojrzenia i zakopałem blask ich oczu ocean bez pytania był le grande bleu, nie było tam cienia nie było światła. i to głębokość zabrała każdego
  16. @teresa943 z tą interpunkcją to jakaś niepisana zasada? są przecinki, nie ma kropek. forma jest dokładnie taka jaka miała być. pozdrawiam
  17. znowu spadł deszcz w tak dziwną pogodę ścieżka dźwiękowa była basem i tanim filmem ubrał mnie on w prochowiec i pomalował paznokcie wsadził w cudze buty i kazał iść zabronił mi patrzeć w twoją stronę przerasta mnie każdy metr kwadratowy, każda kropka przecinek, wieszak, talerz, szuflada i zakurzona półka oddałbym resztkę swojej opalenizny za odrobinę twojej miłości za głupią dyskusję, w której byłbym sobą znowu musiałby spaść deszcz mógłbym opowiedzieć to wszystko wzrokiem, gdybyś tylko umiała czytać między tym nonszalanckim spojrzeniem ono jest tylko leworęczną obroną, dziecinnym tupetem drapaniem podłogi
  18. tylko tak z ciekawości: patrzyłeś na konto 'teraa' czy "Tera". wiem, że może rozmyty i wcale nie uważam go za jakiś, powiedzmy wartościowy. on jest po prostu wypluty. niech sobie będzie taki jest. dziękuję za komentarz. pozdrawiam
  19. wygryzłem siebie z ciebie, bo zasługujesz na lepszy nocleg i na lepsze widoki. na lepsze nasienie także, bo te dzieci urodziłyby się w mętnej wodzie. wzrokiem zatrzymywaliśmy zegary kłótniami tłukliśmy lustra. ty przeszłaś we wiosnę ja zostałem w jesieni i umarłem w listopadzie skasowałaś swoją stanowczość i zmienilaś kolor oczu odeszłaś na palcach w krajobraz, w którym nie ma dla mnie miejsca czasami uderzają mnie cytaty z książek i filmów te sceny, widzę je w każdym smutnym poniedziałku jestem też ostatecznie wdzięczny, że nie widzisz nie łakniesz ich, przez transparantnego mnie niech akuszerka wyjmie z ciebie to co najlepsze ja mam worek na głowie, to najlepszy makijaż na dziś dobrze, że tego nie widzisz, bo dopiero teraz jestem prawdziwy
  20. ogarnę to kiedy indziej, ale po pierwszym przeczytaniu miałem w głowie wilsona z porcupine tree. łotewskie halucynacje.
  21. teraa

    Norwid

    aha, jeśli tak to faktycznie się broni.
  22. teraa

    spotkania teatralne

    no tanie niestety, mocno tanie pierwsza z przymknięciem oka, ale końcówka... kompletny brak kreatywności pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...