„Dwaj panowie Sieciechowie” to powieść autorstwa Juliana Ursyna Niemcewicza, która porównuje ze sobą życie w różnych wiekach.
Spis treści
Narrator wyjechał do pewnej miejscowości pod Warszawą. Tam spotkał Floriana Sieciecha, dawnego przyjaciela ojca, który zaprosił go do swego domu. Tam narrator znalazł stare dzienniki z zapiskami rodziny Sieciechów. Zabiera je zatem i przepisuje przez całą noc ich fragmenty.
Powieść to kartki z dziennika Wacława Sieciecha, pradziada Floriana i Stanisława Sieciecha, czyli syna Floriana. Narrator w okresie żniw odwiedza krewnych za Warszawą, gdzie spotyka Floriana Sieciecha, dawnego przyjaciela swego ojca. Florian ma około sześćdziesięciu lat i zaprasza narratora do siebie, do swego czystego, białego domu, gdzie wisiał obraz królów polskich. Florian mieszkał ze starą matką. Przyszła, podpierając się na swojej prawnuczce, i wyznała, że znała dziada narratora, gdyż należeli do różnych partii politycznych. Przy obiedzie był miód zamiast wina, ze względu na trudne czasy i problem ze sprzedażą zboża. Po obiedzie Florian poszedł na żniwa, a narrator został ze staruszką i wnuczką. Zainteresował się biblioteką i zobaczył zbiór rodziny Sieciecha od czasów prapradziada Floriana. Dostrzegł znaczącą zmianę w panujących obyczajach. Wrócił pan Florian i obudził matkę. Narrator zabrał zbiory ze sobą, by je spokojnie poczytać. Zaczął zatem robić wypisy z dzienników. W ten sposób pragnął ukazać zmianę w sposobie myślenia swoich rodaków, która następowała wraz z mijającym czasem.
Wacław opisuje swoje wykształcenie u jezuitów. Ukończył szkołę w wieku dwudziestu jeden lat, zna łacinę i potrafi mówić w tym języku, choć nie rozumie Horacego ani Tacyta. Wspomina wystawienie sztuki, w której grał Heroda i które spotkało się z uznaniem. Jego pamiętnik jest pisany mieszanką polskiego i łaciny, co pokazuje, w jaki sposób ówcześnie prowadzono dzienniki.
Stanisław kończy naukę w liceum i u pijarów przed osiemnastym rokiem życia. Czuje, że rozumie zdobyte przedmioty, między innymi naukę moralną, religię, astronomię, fizykę, mineralogię, chemię, geografię, dzieje narodowe i botanikę. W domu spotyka kuzyna Edmundka wychowanego w Paryżu, mówiącego tylko po francusku. Matka zabrała go do Francji, by uchronić od „narodowej skazy”. Z braku pieniędzy musieli jednak wrócić do Polski. Stanisław próbuje zaszczepić Edmundowi miłość do ojczyzny i języka polskiego, ale obca maniera i francuszczyzna przebijają się przez te próby. Podczas wspólnego śniadania w eleganckiej restauracji Stanisław zauważa, że te same potrawy mają francuskie nazwy i kosztują wielokrotnie więcej niż po polsku. Przy stoliku słyszy rozmowy o wzbogacaniu się. Liwerant, urzędnik powiatowy i biurowicz, każdy z nich dorobił się majątku dzięki kontraktom, magazynowaniu lub protekcji. Wszyscy gonią za zyskiem bez patrzenia na moralność.
Ojciec kupuje Wacławowi sukna i bławaty, a następnie wysyła go na dwór hetmana z końmi i pacholikami, nakazując bezwzględne wykonywanie rozkazów i uważanie na każde skinienie pana.
Latem wyjechał on ponownie do domu z książkami i różnymi dokumentami. Tam obliczał i mierzył grunty, a także czuł, że zdobyta wiedza na coś się przydaje. Trafił też na obfitą żyłę żelaza, jednak obawiał się tego, że we współczesnych mu czasach wszystko szło bardzo powoli. Zastanawiał się nad tym, czy nie zaciągnąć się do wojska. Jego ojciec to zauważył i powiedział, że miło by było mieć syna przy sobie, ale to, czego oczekuje kraj, jest najważniejsze. Młodzi ludzie nie powinni zostawać cywilami, kiedy idzie o najważniejszą sprawę, jaką jest najdroższa Polska. Ojciec wspomina też, że dawniej młodzież miała inny zawód, gdyż szli na dwory panów, ale dziś obyczaj jest już inny. Panowie nie mają już dworzan i nie mają za co ich utrzymywać. Starostwa, na których się tuczyli, zniknęły, nadeszło więcej niepodległości. Ojciec każe Wacławowi iść do wojska, by walczyć o polską wolność. Opowiada mu też o ważnych sprawach, takich jak ta, by uważał na to, że żołnierze często oglądają nędzę, zatem sami pragną zbytków. Ojciec mówi też, że on sam był świadkiem historii. Miało to miejsce we wsi zniszczonej, kiedy przybyła tam powracająca chorągiew. Żołnierz przyszedł do chaty, gdzie chłopi krzątali się wokół niego, choć mieli tylko nędzną krowę. Ugościli go jednak, podając kluski pszenne z mlekiem, na co żołnierz się oburzył, że nie będzie takiego brzydkiego jedzenia jadł. Chłop ten poszedł zatem do ojca Wacława, a ten poszedł do żołnierza i rzekł, że ojczyzna jego jest dość uciśniona przez obcych, zatem swoi nie powinni jej dodatkowo trapić. Żołnierz się przez to rozpłakał i przeprosił wieśniaka. Ojciec mówi synowi, by pamiętał o moralności żołnierskiej.
Wielmożny pan zaprosił senatorów, dygnitarzy i ojca na obiad wyprawiony z okazji przyjęcia go do dworu. Rozmawiano o polityce, a Wacław dziwił się, jak oni mądrze mówili. Pił też ze swym spowiednikiem, aż do utraty przytomności. Podobało mu się to, jak pili i spali, podawano im posiłki, a potem znowu szli do wielmożnego pana i słuchali jego wywodów. Wacław chodził też w zaloty do panien i na przechadzki, potem zaś wieczorem były tace i warcaby, a następnie kolacja. Wacław opowiada, jak liczny był dwór.
Stanisław przez trzy miesiące służył jako prosty żołnierz, jadł z jednej miski z towarzyszami, ale jego pilność zagwarantowała mu awans na podoficera. Szkolił się, czytał książki o wojnie i historii, analizował plany bitew. Ciotka chciała go wprowadzić na posiedzenia przyjacielskie, ale tam mówiono po francusku i nie uznawano pomyłek, a brak znajomości polskiego był zaletą, zatem zrezygnował z tych spotkań. Krótko później pod Raszynem walczył z księciem Józefem Poniatowskim, gdzie lekko go raniono.
Wielmożny pan zalecił zebranie w starostwie Kubanowie, zatem Wacław się wystroił. Jechało tam wojsko w sile tysiąca koni, a także bryki wiozące kuchnię. Po drodze wypędzano Żydów z karczm i je zajmowano w celu ucztowania. Ogłoszono bitwę i wojnę o starostwo, przez co odwołano uczty. Wojna jednak została wygrana, zatem dalej ucztowano.
Stanisław raniony pod Raszynem nie miał zamiaru rezygnować ze służby ojczyźnie, zatem zabandażował ranę i poszedł pod Pragę i walczył pod Grochowem. W okopach pod Górą stracił nogę, zatem wrócił z drewnianą protezą do domu. Chciał jednak wciąż działać na rzecz ojczyzny, zatem doskonalił się w rolnictwie i ekonomii. Za cel wziął sobie polepszenie bytu chłopów i udoskonalenie swojego gospodarstwa. Czytał książki.
Wacław z innymi udał się do Piotrkowa, by wypędzić stamtąd wojewodę, a potem udał się na rozkaz pana na sejm w Grodnie. Przyjechali z całym dworem, a tam ucztowano. Przez dwie niedziele wybierano marszałka, walczono na szable. Wreszcie jaśnie pan uznał, że jedynym rozwiązaniem będzie zerwanie sejmu, zatem krzyknął głośno „Sisto activitatem”. Jaśnie pan od razu dał mu w dożywocie wieś Przekupno za ten czyn.
Zaczęto zwoływać sejm, a Stanisławowi radzono, by został posłem. Udało mu się, został wybrany. Sejm był krótki, jednak udało się dużo zdziałać w kraju, który zniszczyły wojny i gdzie nie działał handel.
Wacław po otrzymaniu wsi wziął ślub z panną Puckowską, a od jaśnie pana otrzymali piękną wyprawkę. Wesele trwało przez dwie niedziele pełne zabawy.
Stanisław czuł się samotny, zatem wybrał sobie piękną, słodką i zdrową pannę. Czasy były trudne, podatki wysokie, a na dodatek wiedziano, że urzędnicy okradają swoich rodaków, by budować majątki. Któregoś dnia wojsko wypędziło Stanisława z domu, pojechał do Warszawy, ale tam też dom okazał się zajęty.
Narrator spisywał dzienniki przez całą noc. Uznał, że oba wieki miały swoje wady i zalety. Z jednej strony widział rozpustę, próżniactwo i podległość możnym, które doprowadziły do upadku państwa, a z drugiej znane mu też dziś pożądanie tego, co obce, pogarda dla własnej mowy i moralności, żądza pieniędzy, narastająca biurokracja i inne dolegliwości.
Aktualizacja: 2025-12-01 00:47:38.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.