Dziś ją ujrzałem po raz pierwszy w bieli,
W bieli przezroczej, wonnej, koronkowej,
Kształt miała cudny, uroczy, anieli,
Zbudziła w sercu moim sen tęczowy...
Na pysznej, tkanej z jedwabiów, pościeli,
Gdzie spływał poblask senny i różowy,
Leżała cicha w przezroczystej bieli,
Do tej zaklętej podobna królowej...
A sam usiadłem przy niej cichej, białej
I w jej błękitne się wpatrzyłem oczy,
W których się światy snów odzwierciadlały,
Jakieś przepychy miesięcznych przezroczy...
I coś jej usta cicho wyszeptały...
A później nie wiem... Świat mi zniknął cały...