Pragnienie

Nim pod mogilny pójdę głaz,
Nim wieczność mnie otoczy,
Chciałbym ostatni jeszcze raz
W twe modre spojrzeć oczy.

Srebrzysty twój usłyszeć głos,
Który w mej duszy dzwoni,
Popieścić miękki, lniany włos,
Przycisnąć dłoń do dłoni.

Ukoić serce, które drży,
Osnute przędzą szarą,
Wypłakać wszystkie, wszystkie łzy
I odżyć dawną wiarą.

I choć na kilka błędnych mgnień
Mieć w smutnej swojej duszy,
Nie wieczorowy mrok, a dzień,
Co słońcem szczęścia prószy.

Bo wierz mi dotąd w życiu tem,
Wśród chmurnej, ciemnej drogi,
Szczęście mi tylko było snem,
Różami — cierń i głogi.

Więc chociaż dzisiaj, gdy mam iść
W nieznane jakieś strony,
Chciałbym z rozkoszy drżeć, jak liść,
Rosami uperlony.

Więc chociaż dzisiaj, gdy już nic
Prócz bólu nie znam w sobie,
Chciałbym jasnością twoich lic
Pocieszyć się w żałobie.

Upić się wonią twoich słów,
Twą białą opleść szyję —
I znowu kochać, roić znów
I czuć, że jeszcze żyję.

Czytaj dalej: W malinowym chruśniaku - Bolesław Leśmian