Polskiemu pacholęciu

I.
Nie płacz, nie płacz synku drogi!
Żeś na ziemi swej ubogi!
Że nie miecz ci, ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło —
Żeś łzy tylko i cierpienia,
Odziedziczył z twego mienia!

Przez Bóg żywy — to fałsz dziecię!
Najprzód wziąłeś na tym świecie,
To, co rodu twego znakiem:
Imię zacne — żeś Polakiem!

A czy wiesz ty, ile cześci,
Krwi i sławy w niem się mieści?
Czyś policzył te rozwiane
Na kurhanach twoich krzyże?
I te stepy zaludniane
Braćmi twymi na Sybirze?

O! puść w niebo wzrok zuchwalczy!
Ile gwiazd się złotych wije:
Tyle ludu twego walczy,
Tyle pada — tyle żyje!
I nadstawia piersi krwawéj,
Dla imienia tego sławy!

Patrz: u progu krzyżem leży
Jakaś postać krwią oblana;
Wzrokiem wzgardy królów mierzy —
O! poznałeś, twarz Rejtana!
Krew ci w piersiach wre namiętniej!
Pomnij synu! za tym wzorem
Życia swego pójdziesz torem,
Z krwią, co w żyłach jego tętni!

Wpij w ten obraz oczy młode!
I pochwyć co duszą czystą!
I leć orle na swobodę,
Na twą ziemię patrz ojczystą!

Pod Krakowem trzy kurhany
Po trzech stronach lśnią Krakowa!
We dwóch legły dwa hetmany,
W trzecim cudna śpi królowa!

Rannym dzionkiem, za skowronkiem,
Jakieś w niebo lecą głosy —
Pieśni płyną — nad doliną,
Racławickie wieszcząc kosy!

Ciszej, ciszej o mój mały!
Wszak to piosnka dawnej chwały,
Co tak złudnie w pierś się wkrada,
I łzą czystą na twarz spada.

Ale czemuś zaćmił oczy,
I tak smutno patrzysz ku mnie?
Że wyglądasz wśród przezroczy,
Jak aniołek biały w trumnie?

Coś ci jękiem pierś nadrywa,
Żwawiej bije coś serduszko?
A z usteczek ci się zrywa:
To Głowacki, to Kościuszko!

O! miej ufność! Bóg dozwoli,
Że ta dziatwa jednej roli,
Chwyci jeszcze do swych prawic
Dzielne kosy z pod Racławic!


 II.
Nie płacz, nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi —
Że nie miecz ci, ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło...
Żeś łzy tylko i cierpienia,
Odziedziczył z twego mienia!

Urodzajna twoja rola:
Zbożem śmieją ci się pola,
Lasy twoje — echa głuszą;
Owce wełną ci się puszą;
A jesienią na jabłoni,
Szkarłatem się owoc płoni,
Że zostaje na przechówek,
I na zimę i — przednówek.

Kwieciem strojne łany twoje,
Kaskadami szumią zdroje;
A jeziora twe i rzeki,
Niosą łodzie w świat daleki.

Z łanów twoich — w dawne lata,
Tyś spichlerzem był pół świata!
Dzieląc wszystkich pod swem niebem,
Równo sercem jak i chlebem!

Sól — z Wieliczki brałeś hojnie;
Złoto w dani lub na wojnie;
A na pługi i do zbroi,
Szło żelazo z ziemi twojej;
I starczyło z twojej gleby,
I na zbytek — i potrzeby!

Więc pogodnem patrz mi licem!
Boś ty skarbów tych dziedzicem,
A co z ręki poszło Bożej,
To nie ginie — lecz się sporzy!
„To nie ginie! — lecz w wszechświecie
Byt Bożego nosi dzieła.”
Więc ufności drogie dziecię:
Jeszcze Polska nie zginęła!


 III.
Ucz się, ucz się chłopcze dziarski,
Z bólem łamać się za młodu;
Ucz się cierpieć jak Konarski!
W mękach tortur, więzów, głodu!

Niechaj w tobie, synku złoty,
Miłość prawdy ma kapłana!
Poświęcenia, wiary, cnoty:
Ucz się chłopcze mój od Zana!

I nie padaj na pół drogi,
Choć pierś ostrym ranią grotem:
Lecz przez ciernie, trud i głogi,
Idź mój synu za Czeczotem!

Idź i pracuj dziecię moje,
Nie odwracaj od ksiąg lica,
Ucz się czerpać nauk zdroje:
Od Czackiego i Staszyca!

A gdy dosyć już zdobędziesz,
I dość w sercu złożysz w swojem:
Tak znów innych zbroić będziesz —
Jak my ciebie w drogę zbroim!


IV.
Czy znasz młody przyjacielu,
Groby królów na Wawelu?

Poznaj skarb ten szczerozłoty,
Co ozdabiał twoje trony!
Najzacniejsze to klejnoty,
Z całej polskiej twej korony,

Na kolanach idź mój mały,
Przed te trumny marmurowe!
Tu do czynów i do chwały,
Wzmacniaj serce, pierś i głowę. —

Tu nadziei żar i wiary,
Niech się w sercu twem rozgości!
Na ołtarzu tym ofiary,
Poświęcenia i miłości!

Tu uczucia najgorętsze,
W młodem swojem roznieć łonie!
Bo tu wszystko co najświętsze,
W tym złożono Panteonie!

Tu pod mroczych sklepień stropem,
Legł król kmiotków pełen chwały:
Co nie szablą — ale snopem,
Podparł Polski tron wspaniały!

Tu czapeczka dobrze znana...
Wawrzynową spięta wstęgą:
Zwłoki wodza i hetmana
Co moskiewską wstrząsł potęgą!

A naprzeciw — dziecię moje!
Drugi hetman legł ze sławą!
Co do walki polskie woje,
Marszałkowską wiódł buławą!

Tu szczerbiona szabla w boju,
I laurowy wieniec świeci —
Tak po trudach i po znoju
Syt wawrzynów legł Jan trzeci!

Ci co światła blaski siali,
I praw ludu wiernie strzegli:
Męże czynu, hartu stali,
Dwaj Zygmunci tutaj legli.

Z Jagiellonów cnego rodu,
Sercem mężny, duszą płochy —
Legł pod Warną książę młody,
I tu jego liczym prochy!

Tu Jagiełło — na świątnicach
Starych Bogów, krzyże dźwiga!
Obok cudna, z łzą na licach —
W sarkofagu śni Jadwiga —

Wszystkoż, wszystkoż tak posnęło,
Jak te sławy naszej świadki?
Wszystkoż, wszystkoż tak minęło,
Jak na grobach więdną kwiatki?

Precz z rozpaczą! Choć z mogiły —
Roześmieje się kwiat w wiośnie!
Więc zaczerpmy tutaj siły,
Bo z przeszłości przyszłość rośnie!


 V.
Jako zorzy blask wspaniałej,
Dzień nam błysnął odkupienia,
Dzień radości, pieśni, chwały,
Dzień braterstwa — przebaczenia!

Znów się bratnie łączą dłonie,
Jako ogniwo z ogniwem;
A co wewnątrz serca płonie,
To wybucha słowem żywem!

Słowo toczy się jak lawa
Wulkaniczna — silna, wrząca,
A co jej na drodze stawa,
To przepala lub roztrąca!

Bracia moi! dłoń do dłoni!
Jedność myśli, uczuć, ducha!
A choć zgrzyt nam kajdan dzwoni,
Któż ich dzisiaj brzęku słucha?

Dalej w burze! w huragany!
Tylko krzyże wziąć do prawic!
A rozpękną się kajdany
Od piorunów i błyskawic!

I powstaniem w dawnej sile,
Na bok rzucim jęk niewieści!
Odkupieni przez mąk tyle,
Uświęceni przez boleści!


 VI.
O narodzie mój kochany,
Tytaniczne wiodłeś boje!
To też straszne twoje rany,
Toż straszniejsze drogi twoje!

Synów twoich zasyłano
W głąb Sybiru — do Kamczatki!
Dzieci twoje odrywano,
Od zwłok ojca — z objęć matki!

Bezczeszczono twoje córy,
I hańbiono starce siwe —
Rozbijano skroń o mury,
I grzebano trupy żywe!

A z ciał ludu darto szmaty,
Użyźniając ziemię czarną. —
Aż i nadszedł dzień rozpłaty,
I rzucone zeszło ziarno!

Młodzi polska! w twojem łonie,
Ziarna tego wschodzi zaród!
Ty dziś stoisz na wyłomie,
Za ojczyzną i za naród!

Tobie nasze strzedz ołtarze,
I nie puszczać korda z dłoni! —
I stać wiernie przy sztandarze,
Archanioła — i Pogoni!

I z trudami walczyć śmiało,
Chociaż skroń się zleje potem!
I podążać siłą całą,
Za białego orła lotem!

Czytaj dalej: Ziemia rodzinna - Władysław Bełza