Wiem ja piosnkę, wiem,
O królu tych ziem:
Co tu niegdyś w możnej chwale,
Władał dzielnie i wspaniale,
Na królestwie swem.
Gdy w bój krwawy szedł,
Płacić wet za wet:
Drżały przed nim liczne wrogi,
I sam nawet Krzyżak srogi,
Zginał hardy grzbiet.
Dawny zwyczaj był,
Gdy król jadł i pił,
Śpiewak chwytał gęśli złote,
I królowi na ochotę,
W dźwięczne struny bił.
Król z dziecięcych lat,
Słuchał piosnki rad,
Którą pierś mu kołysali,
Wajdeloci osiwiali,
Pieśniarze tych lat.
Lecz starzał się król,
Pochylił go ból:
Już go piosnka nie rozżarza,
Wiek posrebrzył skroń mocarza,
W serce wkradł się mól.
W takiej chwili złej,
Do odległych kniej,
Jeździł z dworem król sędziwy,
Lecz już nie był grot z cięciwy,
Wierny ręce tej.
Nieczuły jak głaz,
Znów tam zjechał raz:
Jedzie sobie, jedzie knieją,
Słucha, a słowiki pieją,
Aż drży od nich las.
Wstrzymał konia w lot,
Otarł łzy czy pot...
Z zadumaną słuchał twarzą,
Jak słowiki sobie gwarzą,
Z rąk odrzucił grot.
Odtąd dzień po dniu,
Na zwalonym pniu:
Wśród lesistych puszcz Medyki,
Siadał słuchać ich muzyki,
I zażywać snu.
Raz w miesiącu róż,
Bardzo stary już,
Siadł, pochylił skroń na rękę,
I wsłuchany w ich piosenkę,
Nie zbudził się już.