Legenda o jaskółkach

Onego czasu — o! lat już mnogo
Od owej chwili przewiało,
Żył święty starzec, co prawdy drogą
Kroczył odważnie i śmiało.

Ze słowem bożem na drżących ustach,
Przebiegał puszcze i jary,
Jak spotykany ów na odpustach,
Z ewangielijką dziad stary.

Z wioski do wioski starzec sędziwy,
Wędrował pełen ochoty;
I wszędzie serca ludzkiego niwy,
Uprawiał pod zasiew cnoty.


Raz o zachodzie, gdy uznojony
Usiadł pod krzyżem na cieniu,
By pod świętymi jego ramiony
Spocząć po długiem znużeniu:

Ujrzał w pobliżu skupioną w tłumie,
Gromadkę dziatwy ochoczej:
I na nią właśnie, w słodkiej zadumie,
Starzec obrócił swe oczy.

— »Dziatwo! — rzekł do nich — rodzice twoi,
Dzień cały w polu, w robocie;
Któż wam tu mówi, maleńcy moi,
O Bogu, wierze i cnocie?

Zbliżcie się do mnie, szczebiotki hoże,
Zbliżcie się, dziatki kochane:
Ja wam na rozcież niebo otworzę,
Odsłonię prawdy nieznane!«

I myśląc, że ich obrazkiem znęci,
Otworzył księgę stworzenia;
I począł mówić, jak mówią święci —
Głosem, co drżał mu z natchnienia.

Lecz gdzie tam dzieci!... ich starca słowo
Ani to grzeje ni ziębi;
Pierzchły z chichotem, wstrząsając głową,
Jak stado płochych gołębi.

I nikt nie został przy starca boku,
Prócz tego krzyża z mogiły,
I dwóch jaskółek, co się w obłoku,
Goniąc naprzemian, ważyły.

Naraz tych dwoje coraz się zniża,
Coraz opada, opada...
I na rozpięte ramiona krzyża
Z głośnym świegotem usiada.

Więc starzec do nich zwrócił się cały —
I rzekł: — »Ptaszyny serdeczne!
Gdy nawet dzieci w głos się rozśmiały,
Gdym głosił prawdy odwieczne:

Wy mnie słuchajcie!« — I wnet jaskółki
Zaszczebiotały radośnie...
I patrz, już całe lecą ich pułki,
Rzesza wciąż rośnie i rośnie.

Nad głową starca, jak chmurka lotna,
Zawisły ptaszki wysoko...
A na ten widok łezka wilgotna,
Wbiegła starcowi na oko.

I mówił do nich: jak Bóg je żywi,
W jak cudne stroi sukienki;
Jak są ptaszkowie wszyscy szczęśliwi,
I jakie winni mu dzięki...

A kiedy skończył słowa natchnione,
Rzekł do ptaszynek tych roju:
»Ptaszki wy moje błogosławione,
Idźcie już teraz w pokoju!

A że z was równie młodzi jak starzy,
Poczciwy przykład powzięli:
Przeto przeklęty, kto się poważy
Ścigać was w niebios topieli...

Odtąd bezpieczne bujajcie wszędzie,
Po ziemi, wodzie, błękicie...
Każda z was wróżyć dla świata będzie,
Wiosnę — i nowe z nią życie.

Pod którąkolwiek zajrzycie strzechę,
Wnet tam otucha się wzbudzi,
Bo Bóg na skrzydłach waszych pociechę,
Posyłać będzie dla ludzi!«

Odtąd jaskółka — posłaniec Boży —
Wszędzie witaną jest rzewnie;
A gdzie gniazdeczko swoje założy,
Tam szczęście gościem jest pewnie!«

Czytaj dalej: Ziemia rodzinna - Władysław Bełza