Pod Brodnicą, jak woda,
Stoi wojsko na błoni:
Szkoda, Polsko, oj, szkoda
Takiej dziatwy i broni!
Jak ją ludzie zobaczą,
To w Poznańskiem zapłaczą;
Będzie klątwy i żalu
Tam na ciebie, Moskalu.
Nad granicą tuż droga,
Bieży młoda kobieta,
Zapłakała nieboga,
I ułana zapyta:
„A cóżeście, panowie,
„Najlepszego zrobili?
„A cóż na to Bóg powie,
„Żeście Polskę rzucili?“
Ale ułan nie słucha,
Krew zapiekła się w oku,
I źrenica tak sucha,
Jak broń jego przy boku.
Cisnął kaszkiet pod nogi,
Wicher rozwiał włos siwy:
„Bądź zdrów, koniu poczciwy!
„Tu się dzielą już drogi.
„Odkąd słońce mi świeci,
„Kraj raz trzeci upada,
„I ta ręka raz trzeci
„Oszczerbioną broń składa.
„Nie dostaliśmy kroku,
„Źle też płacą nam obu;
„Dla cię niema obroku,
„Dla mnie niema i grobu!“ —
I zapłakał na boje,
I o lancę tłukł głową;
Chorągiewkę zdarł w dwoje,
I łzy otarł połową,
I zawiązał garść ziemi;
Drugą ranę owinął;
I w świat ruszył z młodszemi,
I jak wszyscy gdzieś zginął...