Kocham twe oczy, bo w nich żal się mieści,
Że tak me serce dręczysz swą pogardą.
Czarna ich barwa to znak jest boleści,
Spozierającej na mą dolę twardą.
Zaprawdę, słońce poranne nie może
Krasić tak wschodu, co się jeszcze szarzy,
Ani blask gwiazdy o wieczornej porze
Nie jest dla zmierzchu tem, czem dla twej twarzy
Smutne twe oczy. Oby też w żałobie
Nad moją dolą chciało się i twoje
Ukazać serce, pięknie bowiem tobie
Jest w barwach żalu, zdobią cię te stroje!
Wówczas przysięgnę: piękną czarność blada,
Zaś ten jest brzydki, kto jej nie posiada.
Sonnet CXXXII
Thine eyes I love, and they, as pitying me,
Knowing thy heart torments me with disdain,
Have put on black and loving mourners be,
Looking with pretty ruth upon my pain.
And truly not the morning sun of heaven
Better becomes the grey cheeks of the east,
Nor that full star that ushers in the even,
Doth half that glory to the sober west,
As those two mourning eyes become thy face:
O! let it then as well beseem thy heart
To mourn for me since mourning doth thee grace,
And suit thy pity like in every part.
Then will I swear beauty herself is black,
And all they foul that thy complexion lack.