Jestem jak bogacz, co ma klucz do skrzyni
Z drogiemi skarby: widzieć je, jak miło!
Lecz nie co chwila on ich przegląd czyni,
By się rozkoszy ostrze nie stępiło,
Święta dla tego w takiej u nas cenie,
Że są nieliczne w różnych dni bezliku,
Jak te kosztowne, najgrubsze kamienie,
Zrzadka dzielące perły w naszyjniku.
Czas, co odemnie zdala ciebie trzyma,
Jest niby skrzynią, gdzie drogą zamknięto
Suknię, szczególnie miłą, gdy oczyma
W jakieś szczególne powitam ją święto,
Błogosławionyś, twa obecność rajem,
A gdy cię niema, z nadzieją zostajem.
Sonnet LII
So am I as the rich, whose blessed key,
Can bring him to his sweet up-locked treasure,
The which he will not every hour survey,
For blunting the fine point of seldom pleasure.
Therefore are feasts so solemn and so rare,
Since, seldom coming in the long year set,
Like stones of worth they thinly placed are,
Or captain jewels in the carcanet.
So is the time that keeps you as my chest,
Or as the wardrobe which the robe doth hide,
To make some special instant special-blest,
By new unfolding his imprisoned pride.
Blessed are you whose worthiness gives scope,
Being had, to triumph, being lacked, to hope.