„Dokąd biegniesz, dziewczyno szalona,
Z płomieniami w czarnych oczów głębi?
Patrz! Obłoki skrywa chmur zasłona,
Na gościńcu kurzawa się kłębi.
Wiatr ci włosy potargał nad skronią,
I z białego zerwał chustkę łona —
Ja cię schowam przed burzy pogonią,
Lecz się wstrzymaj, dziewczyno szalona!
Tam, gdzie potok srebrną bryzga pianą,
W mroku jodeł mój domek się bieli,
W domku matka modli się co rano.
A co wieczór śpiewa przy kądzieli.
Słodkiej ciszy anieli tam strzegą,
I rozmarza szum wichrów daleki;
Ja cię schowam do domku białego,
Lecz bądź moją, bądź moją na wieki!”
„Burza przeszła, wiatr urwał w połowie
Swą pieśń, pełną złorzeczeń i żalu...
— Z gniazd do słońca wzlatują orłowie,
I mnie czas już — Bóg z tobą, góralu!
Obyś znalazł wśród ludzi anioła,
Coby kwieciem usłał twoją drogę;
Mnie gdzieindziej głos przeznaczeń woła,
I być twoją nie mogę, nie mogę!“