Wlecze się nędzny, wśród mrozu i żaru,
Z roziskrzonemi gorączką oczyma,
A jakby niedość miał życia ciężaru,
Jeszcze na barkach wór ładowny trzyma.
Złowrogie brzemię resztę sił mu kradnie,
Dech w piersiach tłumi, do ziemi przygniata;
Zda się, że pod niem lada chwila padnie,
Zgięty jak Atlas pod brzemieniem świata.
Wieczny tułaczu! własnych żądz ofiaro!
Chcesz, by się losu rozluźniły wodze?
Ten wór przeklęty jest win twoich karą;
Rzuć go — a zaraz lżej ci będzie w drodze!