I pójdę z sentymentem na sercu zbytkowym
Ku czerwiennym wybrzeżom smętnego żywota;
Pójdę w białych myśleniach na czole słoniowym
Przez wspomnień niewidzialnych popróchniałe wrota.
Nim wodne słońce zwinie wachlarz malinowy,
A ptactwo krzyk nadmorski chórowo podniesie,
Wstąpię, pełen słodyczy, na statek duchowy,
Co ku wyspie umarłych czarny żagiel niesie.
Ze strun ogranej lutni pieśń wywodząc tkliwą,
Miłości niedogasłych rozniecę ogniska:
Błogosławiąc tę wonną, jedyną, prawdziwą,
Która dla mnie gdzieś kwitła w sercu bez nazwiska.