Lajkonik

Była to godzina piąta popołudniu
Właśnie wytrąbiono hejnał
Z wieży Marjackiej.
Muzyka hejnału — powódź trąb
Płynęła wszędzie
Szklanki, filiżanki z niedopitą
Kawą i herbatą.
W kawiarni w Sukiennicach,
Kwiaty w garnkach kwiaciarek
Ustawione rzędem na bruku
Lewkonje, lilje, goździki
Pełne były muzyki hejnału.
Nad Rynkiem, nad Sukiennicami
Wzleciały dwie w białych sukniach
Anielice
Jak wiatr letni — szumią ich skrzydła
A żniwiarz wypoczywa pod drzewem
Żniwiarz ludzkich myśli
I serc — poeta.
Gdy hejnał ustał — dzwony
Ci przyjaciele ludzi smutnych
Odezwały się we wszystkich
Kościołach:
Jak ze stacji nadawczej radja
Bum bam — bum bam,
Wszystkie myśli wtedy skłębiły się u ludzi
Którzy byli w rynku
Myśli wtedy latały po Rynku
Jak ptaki — jak białe
Płatki kwiatów — jak gołębie
Biali aniołowie ptaków.
W ulicy Franciszkańskiej
Naprzeciwko różowego kościoła
Franciszkanów,
Tłum się zbiera szary, krakowski
Pulsujący krwią fontanny
Serca spacerują po bruku

Rozbrzęczone
Kwiaty.
To jarmark pszczół na kwiatach
Nad kościołem w nieba głębię
Wzleciało stado gołębi.
Nad wawelskie baszty krwawe
Wzleciało stado kawek
A tymczasem:
Od Dębnik do Powiśla
Od Półwsia Zwierzyńca
Biegnie jeden za drugim
Lajkonika poseł
Każdy ubrany w dziwaczny strój
Ni to Tatar — ni to Turek
XV-tego stulecia.
Turban z kitą — niebieska bluza
I czerwone szarawary
Niektórzy mają też skrzydła
Białe lub purpurowe
Nadlatują z chmur
Razem z motylami
Jak żółto-czerwone motyle.
Są to posłowie tatarskiego hana
Ze Zwierzyńca pana
Lajkonika
Tłum: krzyczy, uwija się,
Jest to wąż centkowany
Syczy
Ślizga się w ulice:
Studenci, przekupnie, fjakrzy.
(z końmi, które mają łby w workach),
Urzędnicy, radcowie i krakowskie andry,
Pchają się, tłoczą i krzyczą.

POSEŁ I-SZY
Ludzie wszelkiego stanu,
Panowie, radcowie, robotnicy
I wy szanowne przekupki,
Zgromadźcie się tutaj w koło
Powiem wam coś wesołego:
Jestem posłem Laj-konia wielkiego

TŁUM ROBOTNIKÓW:
Hy, hy, hy.

POSEŁ II-GI:
Nasz pan Lajkoń wielki
Dosiada właśnie konia
Tak zwanego Pegaza

Pół konia, pół płaza
Pół robaka, pół ptaka.

TŁUM PRZEKUPEK:
Hi, hi, hi.

POSEŁ III-CI:
Pan nasz koń — Laju
Pokazał się już w Zwierzyńcu kraju,
Gdzie jest szynk polsko-żydowsko-niemiecki,
Tam musi zreparować sobie
Podpinki i uzdeczki.

TŁUM FJAKRÓW:
Hu, hu, hu.

POSEŁ IV-TY:
Pan nasz Lajkonik,
Jakby wsiadł na sto koni
Będzie tu ze swą zgrają
Zanim hejnał na wieży zagrają.

TŁUM STUDENTÓW:
He, he, he.

TŁUM PRZEKUPEK:
Coraz więcej szumi pszczół na ulu
Raduj się moja babulu.

RADCOWIE:
Czy słyszycie muzykę, idzie,
Jakby od Zwierzyńca,
Jakby od Tyńca...

STUDENCI:
Najlepiej słychać basy,
Są jak brzuch głodnego.
Gdy się go dotkniesz ręką
Zahuczy skocznego.

FJAKRZY:
I słychać rżenie konia
Koński śmiech radosny,
To jak ta moja siwka,
Kiedy rży do owsa.

URZĘDNICY:
Nasze binokle widzą

Orszak się tu zbliża
I sunie Zwierzyniecką
Jak kot do talerza.

 A tymczasem:
Wielka banda,
Jest to Wisła spieniona i złota...
Najprzód jedzie koniuszy,
Ma tarczę ze złota,
Za nim dążą pachołki,
Trutnie wyśmienite,
Wielkie ich głowy owite w turbany
Czerwienią się te głogi
Aż pod świątyń progi
Środkiem się uwija
Na półkoniu — z kija
Na dzianecie Pegazie
(wypchanym sierścią krowią)
Obwołany Zwierzyńca
Wielki wałkoń
Król Lajkoń.
(Widząc to obydwie wieże marjackie
Przegięły się ku sobie —)
Mimo hałasu dzwonów
Mimo szumu chmur
Pomimo stad gołębich
Co kijankami skrzydeł
Biją powietrze
Dwie wieże rozmawiają:

 NIŻSZA WIEŻA:
Uważasz jak się cieszą
Te krakowskie łyki.

 WYŻSZA WIEŻA:
Uważasz jak z radości
Kieckami szeleszczą podwiki.

 NIŻSZA WIEŻA:
Uważasz jak się puszy
Ten plugawy Tatar.

 WYŻSZA WIEŻA:
Jak się zeźlę to trzepnę
Koroną złoconą
Tego pohańca, że wszystkie gwiazdy
Zobaczy razem z księżyca oponą.

NIŻSZA WIEŻA:
Zobaczysz że z kościoła,
Z ciemnej zimnicy klasztoru
Wyjdzie do niego Franciszek
Ów święty kwiatek i mniszek
I ten go nauczy,
Że nie wolno pohańcom
Po mieście się włóczyć.

(A muzyka gra — a muzyka gra
Tłum huczy, tłum krzyczy
I Lajkonikowi 100 wiwatów życzy).
Przed kościołem Franciszkanów
Stanął Lajkonik potężny
We wielkim złotym turbanie
I z buławą w ręce
Rozdaje ciosy buławą na prawo, na lewo
Krzyczą, hihoczą panienki —
A kawalerowie
Dworscy i dowcipni w słowie
Przedrzeźniają dyszkant cienki
I targają za sukienki

A LAJKONIK
Potrząsa wielką na turbanie kitą
Która rzęsi deszczem złota
I konia złotemi uzdy
Wstrzymuje i buzdy-
ganem — jak girlandą z djamentów
Rzuca nad domy ku niebu —
I dębową twarz usępił,
Wielkiemi wąsami rusza,
Tym buńczukiem czarnej kiści
I gwiazdami oczu błyszczy

LAJKONIK:
Hej ludzie co tu jesteście
Pomnijcie na mą potęgę
Ja władam królestwem szynków
I mam głęboką gębę
Która jak Wisła pod Gdańskiem
Chleje i wódkę chłopską
I wineczko pańskie...
A teraz z moją gwardją
Jadę pohulać na rynek
I księciu Biskupowi się skłonić
I u Hawełki popaszę konie,
Pokłonię się wieżycom,
Marjackim siostrzycom.

OBIE MARJACKIE WIEŻE:
(kłaniają się)
Chodźże tu miły hanie,
Ty polsko-mongolski chamie
To sprawimy ci lanie
Że cię na twoim Zwierzyńcu
Andry nie poznają
Chodźże tu z całą zgrają

Gdy wtem:
Wielkie drzwi kute
Kościoła się otwierają
Jak dwa
Skrzydła orła
Albo jak dwa wielkie
Pręgowane skrzydła motyla
Który do słońca się rozchyla
Staje w nich gromada mnichów
Z zapalonemi gromnicami,
Z kolorowemi latarniami
A na przedzie
Ubogi święty w połatanej sukni,
Boso.
Opasany grubym sznurem
Wężem szarym
Który wokoło piersi się zwija
Zygzakowata żmija
I rusza pętlicą
Sercowatą głowicą
Święty ma też na ramionach
Kilka małych ptaków
Jaskółek, czyżyków, dzwońców biedaków
Do jego ramion przypadli
Do dobrej świętej ptaszkarni
Każdy ptak się doń garnie.

JASKÓŁKI:
Święty ojcze Franciszku
Czy możemy siąść na brzeżku
Twojej łysej głowiny?

CZYŻYKI:
Czy możemy szukać po Twoich kieszeniach,
Może tam znajdziemy
Parę ziarnek siemienia?

ŚWIĘTY FRANCISZEK:
Latajcie, szukajcie. karmcie się do syta
Tylko nie poplamcie mojego habita,

Bo już się śmieją mnichy-bufony
Że chodzę jak dzierlatka opszczony.

Tak rozmawia z ptakami
Ubogi Franciszek —
A tymczasem tłum ludzi
Ogarnęła cisza.
Niektórzy poklękali, modlą się
Ogniście.
W ciszy
Brzęczą latając muchy,
Drzew szeleszczą liście.

ŚWIĘTY FRANCISZEK:
Hej, Panie Lajkoń, drogi,
Ty miłe zwierzątko
Zbliż się, opowiedz twą historję
Biedną,
Czemu gonisz po mieście
I potrącasz ludzi?!
Przepędzasz moje ptaki
Czynisz hałasu tyle,
Że nawet uciekają
Z ogrodów motyle...

Lajkonik się zbliża
Zniża grzywę
Przyklęka,
Hołd świętemu oddaje,
Turban zdejmuje,
Trzyma w rękach
Kłania się i kłania
Z drania
Zrobił się grzeczny, miły
Wszystkie zbereźności
Raptem go opuściły

LAJKONIK:
O, święty cynamonowy
Dobry staruszku,
Nie broń mi pobaraszko-
wać trochę około Sukiennic,
Pozwól się rozweselić, —
Trochę ludziom!
Patrz jak tam zza okiennic
Panienki spoglądają,
Rychło tańczyć będą,
Jak w pozytywce figurki
Złocone

Wszakże i ptaszkowi nie bronisz
Gdy za motylkiem goni,
Ani w Wiśle szczupakowi
Gdy się gdzieś o brzankach dowie.

ŚWIĘTY FRANCISZEK:
Przestań gadać sprośności
Nieczysty Lajkoniu,
Bo gdy nie przestaniesz,
To zawołam matkę-Wisłę
By zatopiła twoje
Zwierzynieckie włości

(woła)
Hej, Wisło, matko Wisło!

A wtedy od ulicy Grodzkiej
Od Wawelu, od Kazimierza miasta
Nadchodzi smukła niewiasta
W niebieskiej jedwabnej sukni
W rękach trzyma dwie putnie
Pełne wody
W których pływa twór wszelaki
Ryby i raki.

WISŁA:
Rozkaż tylko mój Ojcze
A chlusnę w Zwierzyniec
Aż się utopi ten niec-
ny pohaniec

CHÓR PRZEKUPEK:
(lamentując)
Ojcze święty nie pozwól
Aby Wisła nas zalała
Jakżeby przekupka
W małym Rynku
Jarzyny sprzedawała

CHÓR FJAKRÓW:
Święty Franciszku, kochany braciszku
Gdy nas Wisła zaleje
To gdzie się biedny fjakier
Ze swą szkapą podzieje...

CHÓR STUDENTÓW.
Jak się Wisła rozleje bez końca,
Nie puści nas na majówkę do Tyńca...

ŚW. FRANCISZEK:
Uspokójcie się moi ludzie mili,
Nic wam nie grozi w tej pogodnej chwili
Ty Wisło, ze swemi rybami
Płyń równo z brzegami,
Ty Lajkoniku,
Żartowniku
Zabaw się grzecznie u ludzi,
Żeby się szatan nie zbudził,
A wy, rybki, ptaki i kwiaty
Żyjcie szczęśliwie
W wodzie, niebie i niwie

Święty wraca do kościoła
Za nim procesja mnichów
z gromnicami.
Wielkie drzwi kościoła
Zamykają się za nimi
Zwolna.
Muzyka gra, — tańce,
Śpiewy,
Lajkonik hasa
A nad miastem krążą
Samoloty aniołów
O białych skrzydłach
I więzgną
W chmur sidłach,
Które płyną ku słońcu
Jak w tańcu
A z niemi
Anielica Poezja
Wszystkich biednych
Przyjaciółka.

Czytaj dalej: Hymn do maszyny mego ćała - Tytus Czyżewski