Krzyk białych skrzydeł obłoków;
Skrzydeł rozwianych łzami; — i włosy
Włosy głosów syren i statków podwodnych
Różowych pomarańcz i cytryn, stoków
Bronzowych piersi, szumiących kaskadą rosy
I głosy muzyki, fal pierworodnych
Jak Wenus wybrodzi się morzem,
Kule i bańki mydlane myślące
Morzem się prują jak zorze
Ku brzegom rwą —, słońce zachodzi —
Słońce które kochałem brodzące,
Przez morze płynie ku ziemiom i dniom
Aby stanąć, rozdmuchać żagle i fale
Roztworzyć klatkę gołębi, te wzlecieć
Mogą ku gajom i liściom i pniom
A żagle opadłe polipy, odsłonią laguny, dale,
Gołębie, górskie stoki — miasta czerwienią niecić,
Rozniecić pożogi myśli — zapalić i ścianę
Miast, i rzymskie kolumny na górach
I śniegi, eukaliptusów kopuły i ganki
Na gankach, harfy, nuty wstęgą związane
Cyprysy cmentarne krzyk o upiorach
Dzwony kołysać i rzucić lęk ich
Na piórach wzlecą w doliny do ludzi
Dzwonią serca okienic — zatętnią i cytry
I rozharmonić harmonję złych strun, —
Czarność i czerwień w fontannach złudzi
Rozdymić zwaliska, rozłamać Erytrei
Świątynie — a bogów przystroić w róże i ruń,
Umaić w bluszcze, w kaskady ozłocić dna górskie
Stroić welonem z wina, jagód i bzu.
Poranne gaje się wspięły i szklanej rosy toń
W której się broni bosa Artemis w łożu — w śnie
Zaszczuć Akteona — dać zębom i psu
W paszczy przyniesie: rosę, róże i błoń
A dymy nad zorze, nad słońce spowiły brzegi
Fala przynosi głosy zskrzydlonych strun
I ziemia czerwieni i szczeka: rudopłomienne przedudzie
Skrzydlate płaszcza łuki, jęki i biegi
Czarno — pąsowych lustrzanych łun...
Biją się w lasach bogi, ptaki, obłoki i ludzie.