Inwokacja

Nie wiem czy grzeszny, nie wiem czy prawy,
wiem, że dwadzieścia pięć trudnych lat,
wiem, że wzburzony, wiem, że ciekawy,
wiem, że zdumiony patrzę na świat.

Wiem — duma, wielkość, słowo — dźwięk pusty,
nicość i trwoga, śmieszny mój gniew,
w korzeniach świata czerw złotousty
wysyłam nikły, nędzny swój śpiew.

Wiem — w kuli niebios ziemia jest kulą
wśród centyljonów błądzących gwiazd,
wiem — jak na kropli błota się kulą
punkciki ludzi, zwierząt i miast.

Wiem — padnę kiedyś dwunożne zwierzę,
ubrane w sztuczną, fabryczną sierść,
bo też niezmiennie, bo twardo wierzę
w bezwzględnie celną wieczność i śmierć.

Za ciało własnem zapłacę ciałem,
jak ptak i ryba, drzewo i zwierz,
i — czytelniku — mrówko zuchwała
prędzej czy później zapłacisz też.

Nie po to tylko żyłem na świecie,
bym mrówczą chwałę w spiż zakuć miał,
lecz żebym śpiewał, żebym szedł przeciw
wielbiącym siłę, przemoc i gwałt.

Dawno poznałem złość twą i małość,
swych skaz i pęknięć nie zdołasz skryć
Epoko wojny, krwi, kapitału,
trzeba uparcie w twą nicość bić.

— O, czytelniku — nie mów. — Nie warto,
trzeba się nieraz skrwawić tym ustom,
trzeba niezłomnie zachować krok.
Trzeba ryć, rzeźbić gwiazdę upartą.

— Ja wiem, że czarno, wiem, że jest pusto,
wiem — że jest mrok.

Czytaj dalej: Moje polesie - Tadeusz Hollender