Gdy na zawsze minęło, nigdy nie powróci,
pozwól, że cię tej nocy raz jeszcze przypomnę;
to cię chyba z daleka nie boli ni smuci,
że nad ranem, zwlekając, jednak przyjdziesz do mnie?
W blasku białym, bezsenni, przez zamarzłe szyby
czarnych drzew oglądamy na tym śniegu pręgi;
nie słuchaj westchnień wiatru, tych naszych: „ach, gdyby!“
nie patrz! cienie złamane dręczą jak przysięgi.
O, skryj mnie przed księżycem! mam w oczach przytomne,
gdy usypiam, twe oczy, zamiast gwiazd, i razem
oddychamy pod niebem, jak pod grobu głazem.
Przytul się do mnie we śnie. Łatwiej cię zapomnę.