Oda nie do druku

ALE W RĘKOPISIE MAJĄCA BYĆ OFIAROWANA
J. O. KS. J. M. P. B. P. PODCZAS WJAZDU JEGO
przeze mnie Wojciecha Żółtowskiego, Podsędka Płockiego

Sromotna zabobonność nie ma tu już sprawy
I wy, chwalebnej cnoty zmyślone postawy;
Swą i cudzą dla chimer krwią zbroczony srodze,
O, Fanatyzmie wściekły, nie stój na tej drodze.
Jedzie nasz luby pasterz, siedzi wedle niego
Objaśniona pobożność i miłość bliźniego.
Przed nim i za nim, w orszak złączone jedyny.
Święte myśli i dobre czyny.

Witaj, kochany Książę, do twojej owczarnie
Po twe błogosławieństwo cały lud się garnie.
Ty nas wybranych bożych iść zachęcisz śladem,
Wielce twoją wymową, a więcej przykładem.
Ty mocą Najwyższego dasz prawa naturze:
Z daleka nas ominą wichry, grady, burze;
Sprawiedliwego męża szanując powiaty
Żadnej piorun nie spali chaty.

Ta nadzieja nad wszystkie droższa nam klejnoty,
Że tu mądrość umysłów rozpędzi ciemnoty;
Mgła nas niewiadomości zaćmiała obrzydła,
Pasterze ją mnożyli dla pożytku z bydła.
Tak zwykł czynić w zwierzęcej nauczyciel szkole:
Chcąc mieć ucznia posłusznym, oczy mu wykolę.
Pod twoim zaś władaniem, każdy to z nas wierzy,
Światło się rozumu rozszerzy.

Wszystkie się wieki żalą; dla obfitszej dani
Niszczyli umiejętność wszelacy kapłani,
Prócz niepojętych nauk, których oni sami
I sekretów niebieskich byli tłumaczami.
Ślepiący, z naszej potem niebiegłości hardy,
Ten stan nie uniknąłby powszechnej pogardy,
Aleć mu wiecznotrwałe sprawili zaszczyty
Cezar, Plutarch, Benedykt i Ty.

Miła politeizmu ginęła obłuda.
Smutną prawdę dowiodły chrześcijańskie cuda;
Słodkopomny Julijan wsparł obrządek stary,
Wnet Rzym woły bałwanom wybił na ofiary.
Wiek osimnasty ze wszech religii wygładza
Co się z danym od Boga rozumem nie zgadza.
My dla twojej miłości, powolne owieczki,
Będziem wierzyć... choćby bajeczki.

Stłumiona pamięć smutków, wszyscy się weselą:
Ksiądz, gmin, szlachcic, senator radością się dzielą,
Wspólnymi głosy niebu dając uwielbienie
Za twoje na biskupią godność wyniesienie.
Wyniesienie? Jakżem się w tym słowie omylił!
Filozof się do wzięcia infuły pochylił.
Tyś im, nie one tobie dodały zalety.
Gdyś na się włożył fijolety.

Pełen cnoty, czci godzien z twej własnej osoby,
Z brata ci przybyć może szczególnej ozdoby,
Którego Europa sławiąc zadziwiona
Mieni królem pragnionym od cnego Platona.
Hej, gdyby mi Opatrzność dała do wyboru,
Którego bym z tych więcej pożądał honoru:
Niźli z ukrwawionego tryumfować świata,
Wolałbym mieć takiego brata!

Czytaj dalej: Powązki - Stanisław Trembecki