żonie mojej, śp. Annie
Cóż zbroiłeś, kapryśny złodzieju brylantów,
żeś zapadł chyłkiem w boule de neige i czerwony głóg
i plączesz, i gniesz drzewa w krwisto-śnieżny łuk,
drapiąc o spokój nocy chrapliwym dyszkantem?
Ej, znam cię, mój kamracie z błędnych, krętych dróg.
Ukradłeś znowu chciwym jubilerom brylant
i kiedy gniesz kalinę, głóg do niej nachylasz,
kryjesz błyszczący kamień jak zazdrosny kruk.
I cóż, że nas wzbogaci? Ale nic nie zmieni.
Chociażbyś pięściami w spokój nocy tłukł,
nie zbudzi się, nie westchnie blada nasza ksieni,
bo brwi ogromne zmarszczył straszny, groźby Bóg,
co gromi swe anioły bezkarnie cierpieniem.
Klnij!
maj 1943