Bo jak zegar mnie minął, ja na gwiazdy patrzeć
Przetarłem szron ciemny na ciężkich powiekach..
Gwiazdom można sprzyjać, nigdy się napatrzeć,
Nie taka kondycja, Fabrizio di Salina, człowieka.
Co się zmierzy, małe. Za tęsknotą — krzyk...
Ledwo zaznaczony jako Betelgeuza...
Potem czoło zniżasz. Znów w ten wonny krzak,
Gdzie trzmieliną pachnie Galileusz we łzach.
Obojętny byłeś, Panie, żeby naraz
Księżycem i Karłem uderzyć w ten taras,
Gdzie pięć palców umiem. I tylko to tłumię,
Co gwiazdą upadło, uwiera w rozumie.
Jeśli rozumujesz, dobrze ty mnie zrozum:
Rozum jest na gwiazdy, czy gwiazdy na rozum?