Bo dąb z drzewów wszystkich niepodobny wiela,
Jak niedźwiedzia z gawrą — grzmot z chmurą rozdziela.
Weź tę metaforę, w głąb korzeni zawęż:
W solach minerału znajdziesz dębu pawęż.
A tam małych nóżek, chitynów igrzysko,
Blaskiem kominkowym buzuje mrowisko.
Szczupłe czaszki dzwonią, młoteczki łękotek
Niebu odgwiazdują, jaki dąb jest obiekt.
Tedy Bóg się wstydzi. Grom w niebie zawisa,
A polana łysa jako pusta misa.
Ludzie tam siadają, obrusom na postój,
Rybkę smagłą dzielą dla zacnego postu.
I kiedy już bezpiecznie tłusta warga mlaska,
W ość spluniętą z wargi nagle piorun trzaska.
Nie masz poniedziałku, choć była niedziela...
Bo dąb z drzewów wszystkich niespodziany wiela.