Noce spadły jak zamiecie — krótko,
Sady zaś brały je kwitnieniem w pacierz;
O me Paniątko, mój Żaczku, się naciesz,
Że w ciemnej bieli byłaś złotą łódką!
Trzeba być żaglem, aby świecić smutkom,
Jako komeżką świeci przyszły Papież,
Że tak gorliwie me upadki łapiesz
Warg dobrotliwych drobiną wąziutką.
Ile tych zdrobnień. Gdzie spojrzę: zdrobnienia!
Drobno pogląda szron za okiennicą,
Za drobnym drobią zamyślone dropie.
Niech wyjdą noce z bolesnego cienia,
Wiśnie w przebiśnieg nas słońcem zaszczycą,
Ja na twej stopie Paniątko wytropię.