Wakacyjna

W dwuosnowy wiśniowe udrapować stół,
A będzie jak matrona, obrus zaś jak roba,
Co się kiściom lilaków ogromnie podoba,
Przy bladości ich ząbków osłoniętych wpół.

Ty zaś w plisach, w koronkach, w skarpetkach do kostek,
Z samowarem przebiegasz przez brzozowy mostek,
Jakby węchem pędzelka Mehoffer go czuł,
A Czajkowski podkładał pasiekami pszczół.

I jest Rano z tym wszystkim. Rano na dziewanny,
Nadziewana podmuchem firanka od wnętrza
Bielonego drewniaka, który w tle się spiętrza
Pod cienie. I w podcieniach nasz posiłek ranny.

Posilenia się proszą rosomaki warg,
Dobrej karmy żądają gronostaje ramion;
Żeś zachłanną była i dotkliwą Panią,
Przy talerzach masz teraz orientalny targ.

Ty zaś syta leniwie tym mocnym klaretem,
Co niewiestną przecieka, a czyni kobietę,
Ku błękitnym swe białka obracasz letargom.
Ani zadrżysz wargą.

Czytaj dalej: Lekcja anatomii (Rembrandta) - Stanisław Grochowiak