Mówię Przyjaciołom...

Mó­wię Przy­ja­cio­łom:
Sen był bli­ski brza­sku
Tur­ko­ta­ło mle­ko
Wą­wóz mgłą się za­snuł

A ja — w noc­nych płót­nach — w dzwon­kach krów obor­skich
Sta­ną­łem
Czo­łem
Na środ­ku Pa­ry­ża

Mia­sto to — nie wi­dzia­ne na ja­wie — było jak Asy­ria
Peł­ne wież sło­nio­wych i pia­skow­ców szorst­kich
Więc jak klęk­ną­łem
Tak i bi­łem czo­łem

Pod­nio­słem oczy: tu idzie Fal­kow­ski

Świet­ny
Świe­tli­sty
W skó­rze pod­bi­ja­nej
Czar­nym ba­ran­kiem — i z Di­jo­ra met­ką
Zry­wam się
Wo­łam

On się skło­nił lek­ko
I znikł w mar­mu­rach bez­gra­nicz­nej ścia­ny

To ja nura za nim
Wio­słu­ję w sy­ro­pie
Ziar­ni­stych żup skal­nych
W lo­do­wych grot dzwon­kach

I nie ma Pa­ry­ża Jest po­ran­na łąka
A na niej Fal­kow­ski — jako na­gie chło­pię
Przy ustach trzy­ma skrzy­deł­ko mo­ty­la
Gra na nim wą­sko jak na bia­łym list­ku
Z po­bli­skich la­sków
Szczu­płe pyszcz­ki list­ków
Na­tu­ra wy­chy­la

A on już inny. Już mu skroń zbie­la­ła
Śpie­wa że du­sza
Z cia­ła wy­le­cia­ła —
Na zie­lo­nej łące
Na zie­lo­nej łące
Sta­ła

I zno­wu Pa­ryż I w tej faj­nej kurt­ce
Fal­kow­ski wcho­dzi na de­ski Olim­pii:

W ka­ska­dzie świa­teł
W ge­stów za­wie­ru­sze
Za­po­wia­da po­czą­tek
Po­etyc­kich Za­du­szek

Ja do Przy­ja­ciół:
Oni po­glą­da­ją
Po swych na­pię­tych po­sta­rza­łych twa­rzach —
Le­d­wo się za­po­wie­dzie­li
Je­rzy za­po­wia­da

Czy­taj da­lej: Lekcja anatomii (Rembrandta) – Stanisław Grochowiak