Ogrójec

Wszedł Pan w Ogrójec, kiedy to pospali
Się jego żołnierze:
Szymon
I Juda,
I Jan tam był —
Wszyscy chrapiący pospołu.

Zdziwiło Pana, że kiedy On Śmierci
Zaglądał w żebra
Jak w ekran Roentgena:
Szymon spał truchtem,
Galopował Jan,
A Juda wlókł się na spania osiołku.

I wielka tkliwość — tak, ta gorzka tkliwość,
Która nas godzi z pokrzywą i ostem,
Dla której w baśniach królewną jest żaba,
A krowa księżną;
Tkliwość objęła Pana i Go uniosła
Ponad śpiącymi.

Bo Szymon ściskał pod pachą koguty („ty się mnie zaprzesz”),
Trzy trąbki strachu.
Jan w śpiących palcach dźwigał głowę Marii
Jak blady lampion.

Juda radował się snem prostych rybaków
O pyszczkach karpi i pośladkach kobiet.

Któż — czemu jest winny?
Naokoło straże
Dzwoniły włóczniami;

Pomiędzy cierniem wilczym okiem błyskał
Złowrogi przelot wędrownych pochodni.
Tak dni już wiele
Toczyła się wojna
Pomiędzy Bogiem i lampką oliwną.

A człowiek zacny potrzebuje snu.
Najbardziej lubi spać przy szumie deszczu.

Więc Chrystus spadał z obłoków tkliwości
I — płacząc — wzmacniał sen swoich żołnierzy.

Czytaj dalej: Lekcja anatomii (Rembrandta) - Stanisław Grochowiak