Policzek

Podówczas — a było już po uporządkowaniu narzędzi —
Heble na stół, wióry do kąta, cyrkiel na ścianie, chłód na suficie —
Majster zaplanował budowę wielką i zimną,
Brzuch i genitalia okrył skórzanym fartuchem.

Z kuchni dobiegał smak rosołu i kłótnia;
Domowi byli w domu,
Godzina — na zegarze.

Podówczas — a było już po uporządkowaniu sławy —
Order na ancugu w szafie, wiele ukłonów po niedzielnej sumie —
Majster przybijał się gwoździem do stołka li tylko z nawyku,
Znużony diabeł leżał, ogrzewając mu pięty, i mruczał.

Z nieba święta Teresa wysypywała róże,
Wiatr chodził po kościach,
Myśli — po głowie.

I wtedy — podówczas —
Przyszła z dworu dziwka,
Wniosła piersi i w uszach odrobinę dżdżu.
Nic specjalnego.
Młoda.
Bardzo piękna.

Majster wstał,
Uderzył ją na odlew,
Biło ją po twarzy rzemieślnicze serce.

Czytaj dalej: Lekcja anatomii (Rembrandta) - Stanisław Grochowiak