Pogrobowiec

„Smutno mi!” – mówisz i łza ci z ócz ściekła.
Patrzaj – a u mnie i łez nawet nie ma,
A ja suchymi spoglądam oczema
Na płacz aniołów i na śmiechy piekła.
Szczęśliwy stokroć, kto płakać jest zdolny,
Kto płacząc, czuje, że płakać ma za czem –
I tyś szczęśliwy, bracie, twoim płaczem,
Ach! bo ty czujesz, żeś się zrodził wolny.
Ty płacz, lecz czegóż ja mam płakać, powiedz,
Ja, twej wolności późny pogrobowiec?

Czegóż mam płakać ja, com złudzeń tkankę
Szczerymi łzami aż nadto opłacił,
Ja, com na świecie nic więcej nie stracił
Nad sny dziecinne – cacko i kochankę.
Lecz ty, co głębiej masz serce rozdarte,
Coś wiele pragnął i wiele posiadał,
Coś wszystko, wszystko, niestety, postradał,
Ach! twoje straty łzy niejednej warte!
Więc płacz – lecz czegóż ja mam płakać, powiedz,
Ja, szczęścia twego nędzny pogrobowiec?

Czegóż mam płakać ja, com nad kołyską
Nie słyszał nigdy matczynej piosenki
Ni błogosławieństw wziął z ojcowskiej ręki,
Com się urodził – wzrosł na pośmiewisko!
Ty – boś swobodą przywykł się rozpierać
We własnym domu – ty we własnym domu
Mogłeś z najeźdźców urągać się tłumu,
Miałeś miecz w ręku, ty mogłeś umierać.
Dziś płacz – lecz czegóż ja mam płakać, powiedz,
Ja, swobód twoich tułacz pogrobowiec?

Urodzon w hańbie – schowan w poniewierce,
Wołałem nieraz światu, że mi dłużny,
A świat mi rzucał gorzki chleb jałmużny,
Którym urągać chcieli mi szyderce,
A kiedym czoło w świętą przybrał dumę
I wzgardą płacił złe ludzie i losy,
Tysiączne na mnie nastawały głosy,
A każdy wołał: postume, postume!
I ja, com przetrwał ten rozpaczy smutek,
Ja bym miał płakać dzisiaj – ja, podrzutek!

Dziejów podrzutek – na rozstajną drogę
Wieku wypchnięty – gdy spojrzę na siebie,
Groby mi w drodze – powrócić nie mogę,
Przede mną ciemność – ale Bóg jest w niebie!
Myślałem w duszy i przy Bożej Męce
Klęknąwszy, w niebo podnosiłem ręce
I głosem wiary wołałem: „O! Panie,
Pokaż moc twoją na moim tyranie!”
Bóg nie wysłuchał – jam został tułaczem,
A dziś mam płakać – ja płakać i za czem?

Za pamiątkami?... och! tak – mnie mówiono,
Że przeszłość ręką potężną i szczodrą
Lała nam skarby tam Dźwiną, tu Odrą;
Dziś ziemi na grób nie pozostawiono!
Więc gdy pamięcią w tę przeszłość zabłądzę,
Głucho mi wokół – ale w łonie mojem
Rwą się uczucia, myśli brzęczą rojem,
Po sercu wielkie przechodzą się żądze,
I ja z tą piersią pełną żądz a dumną.
Ja bym miał płakać nad przeszłości trumną?

Precz łzy i płacze! A ty, moja piersi,
Z twymi żądzami i z twoimi snami
W świat i na przebój – mniejsza, co za nami,
My dziś ostatni, a jutro my pierwsi;
Światy przed nami! Bo komu wydarty
Ostatni łachman przeszłego żywota,
Przed tym przyszłości otwarte są wrota
I Stwórcy przed nim majestat otwarty!
Więc stwarzać, stwarzać! Gdy Opatrzność głucha,
Mnie opatrznością głąb własnego ducha!

Stwarzać więc, stwarzać! Ale nim się rzucę
W ten zamęt czczości – i zanim z chaosu
Świat mój wywołam dźwiękiem strun i głosu,
Po raz ostatni pamięcią powrócę
Na te zburzone dawnych świątyń progi,
Po których kości tych grobów chodziły,
Po raz ostatni pożegnam mogiły,
Pożegnam stare w tych mogiłach bogi;
A jeśli dla nich łzą zroszę powieki,
To łzą dla wieków wylaną na wieki!

Czytaj dalej: Moja gwiazda - Ryszard Berwiński