O córo Ewy — zaniechaj uśmiechu,
Lub jak Adama skusisz mnie do grzechu!
Twoje usteczka gdy uśmiech ozdobi,
Takie w nich wdzięczne dwa dołki wyżłobi,
Że mnie ustawnie coś do ucha szepce:
Tutaj stróż anioł śpi w wdzięków kolebce!
I dumać wtenczas zaczynam o raju,
O dniu stworzenia i księgach rodzaju.
To znowu z tobą, gdy w tańcu zatoczę
I płynąć ujrzę dwa złote warkocze;
Kiedy pierścieńmi twą kibić obwiją,
Kiedy się pieszczą z twą łabędzią szyją;
Wtedy o jakichś marzę tajemnicach,
O jakimś grzechu — o pierworodzicach;
I tyś mnie wtenczas podana do drzewa;
Na którem owoc życia już dojrzewa;
A twoich włosów mrugające sploty
Podobne mi są do węża niecnoty,
Co zwiódł Adama i mnie kusi zdradnie,
Bym owoc zerwał, nim zwiędły spadnie!