Musisz ulepić w sierpniu
Woskowego bałwanka,
Całować go co wieczór,
I całować co ranka,
I głaskać go po głowie,
I na piersi trzymać,
Mówiąc mu szeptem rzeczy,
Jakich w świecie niema;
I huśtać go na ręku,
I kąpać go w winie,
I nadać mu kochane
I jedyne imię.
— A wszystko to dla kogo?
Wszystko to dlaczego?
Dla Niego,
Z którym trzeba
Iść na upartego.
By mu się wydawało
Od czasu do czasu,
Że go gonią motyle

Z różowego atłasu,
Że go coś zasypuje, całuje i durzy,
Jak deszcz płatków
Ogromnej,
Niewidzialnej róży;
I aby się opędzał,
I aby się gniewał,
Że mu coś w sercu słodko,
niepotrzebnie śpiewa,
I by błądził bezradnie
Aleją jesienną,
Pod sklepieniami liści,
Malowanych henną,
I aby poczuł w sercu niebezpieczną chandrę,
By, zapalając fajkę,
Ujrzał salamandrę,
Patrząc na ziemię — Gnoma,
W chmurach Sylfy nagie —
I wpadł prosto w drzwi twoje:
Wprost w Różową Magię!

Czytaj dalej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska