Na górze księżyc czuwa w obłoku,
I srebrną siatkę plącze z promieni —
W dole las ciemny we śnie zimowym
O swej rozwianej marzy zieleni....
I o tym słońcu, co go w koronę
Złotą, od wieków, co lato stroi
I o tych burzach, co go obalić
Chciały od wieków; on, jak stał — stoi....
A drzewa smutne, jak senne duchy
Sterczą, zaklęte niby przez czary —
Jak przez sen czasem wzdychając głucho,
Gdy wiatr w ich nagie trąci konary.
Smutno las marzy.... A w jego głębi
Noc się przed jasnym księżycem kryje....
Mgła, otulając drzewa skostniałe —
Chyłkiem u stóp ich, jak wąż się wije....
A wtem z południa na senne drzewa
Wiatr powiał z lekka cieplejszą strugą —
Zadrżał las cały przeczuciem wiosny —
Zadrżał i znowu usnął.... Na długo?...