Kiedy tak dumasz o szarej godzinie,
Gdy zmrok okala świata glob olbrzymi,
Smutno Ci czasem, chociaż życie płynie
Wytkniętym torem po tej żyznej ziemi.
I nawał myśli pytanie nasuwa,
Dlaczego szczęście ustalić tak trudno?
I czemu serce tęsknotę odczuwa?
I czemu samej tak na świecie nudno?
Bo choć świat wielki — częstokroć nieszczery,
Czasami przyjaźń serdecznie zapłonie,
I pod jej tchnieniem lśnią niebios szafiry,
Jak duchy zbawcze wyciągają dłonie.
A jednak smutek gości w głębi duszy,
Za nieuchwytnem szczęściem śledzi, goni,
I przyjaźń sama nie zmniejsza katuszy,
Nie starczy uścisk przyjacielskiej dłoni.
Bo serce ludzkie serca potrzebuje,
By mu się mogło spowiadać rozkosznie,
Zwierzać, co boli i co je raduje,
Jak kwiaty róży, co o każdej wiośnie
Dla niego kwitną, dla niego istnieją,
Woni i barwy składając klejnoty —
Ono im wiarą, miłością — nadzieją!
— Dzień za dniem kona u Bożego tronu,
A słońce twoje — takie ubóstwiane —
Zgasło przedwcześnie — jako echo dzwonu,
Nagle przebrzmiało z ziemi oderwane,
Nowego szczęścia wzniecisz płomienie,
Boś dobra, piękna, a czaru masz tyle,
Że śpiące wody poruszysz w głębinie,
Barwne na łąkach usidlisz motyle.
Do gwiazd zwróć oczy... srebrne powiernice,
Powiedzą Tobie, że będziesz kochana,
One ci zdradzą szczęścia tajemnicę,
Pragną, by słońca blask ogrzał je złoty,
Że wszystko w życiu — nie Fatą Morgana.
Źródło: Łzy-perły tom 2, Maria Paruszewska, 1912.