Rozbłysły oczy moje wśród zieleni
Lasów szumiących...
I napiły się błękitu strumieni
Srebrem ciekących...
Jako jaskółki nad łąką, latały
Za błyskiem kosy...
I tak się mgliły, jak obłok ten biały,
Kroplami rosy.
Za falą kłosów, co chwieją się w wietrze,
Szły dumające...
I wypatrzyły jutrzenki najbledsze,
Nim wzeszło słońce...
W łunach zachodu, w odblaskach purpury
Ziemię widziały
I do gwiazd srebrnych przez ciemne lazury
Biegły, jak strzały...
A przecież znowu smutne są i toną
W cieniach tęsknoty,
Choć oglądały tę wioskę zieloną
I plon jej złoty...
Bo przez róż świeżych otwarte kielichy,
Pól barwnych szaty
Ujrzały lud mój posępny i cichy
I nędzne chaty!...