Śmiało Janek naprzód rusza
Między trawy, między zboże,
Ale gdy w nie wszedł nieboże,
Tylko czubek kapelusza
Miga się na obie strony,
Niby wielki mak czerwony.
Nie traci nasz Janek miny,
Choć go jęczmień kłuł wąsaty,
Aż się dobił do drożyny,
Do Kasinej prosto chaty.
A za płotem co się dzieje?
Kury gdaczą, kogut pieje.
Spojrzy Janek — płot był niski —
Kasia twaróg zjada z miski,
I potrosze go oddziela
Dla kogutka przyjaciela;
Na co kaczka wraz z kokoszą
Srogi lament w niebo wznoszą.
— „Tak wrzaskliwa ta hołota!”
Patrzy Kasia... Jaś u płota.
— „Gdzie to panicz tak wędruje,
Trawkę z rosy wydeptuje?”
Janek ujął się pod boki:
— „Idę sobie w świat szeroki,
Tylko nie wiem, gdzie tu droga?”
Na to Kasia — „O, dlaboga!
W świat?... To het, tam, gdzie za borem
Słonko idzie spać wieczorem,
A różaną mu pościelą
Złote zorze na noc ścielą!
Niech-że panicz idzie miedzą,
To pastuszki dopowiedzą!”