Noc się w morzu zatapia na ciemną żałobę -
kiry czernią zaleją dawności odpryski
odbijane nad ranem w gładzi zimno-śliskiej
i pochylą się ciemnią nad bylości grobem.
Porty wgryzą się światłem w pólumarlą wodę,
roześmieją się nocą po pustych ulicach
i miasto w głąb, aż do dna światła chce przemycać,
jak ja, obrazy szczęścia opryskane chłodem.
Morze czarne i barwne! słoneczne i dumne!
załamane twe ręce horyzontów mglistych
w rozpaczy zamgławionej, jak w płaczu znad trumny.
Żegnaj, morze! w perłowych koronkach błękitne,
morze, morze kwitnące bielą w kwiatach czystych,
i ja tak pewno kiedyś powrotem zakwitnę...