Przed siebie wprost, przez obłąkane drogi,
Przez mrok i deszcz, przez krwi opary,
Ja, polski piechur, jako ziemia szary,
Umęczone wlokę nogi.
We dnie mi słońce kładzie się do stóp,
W noc się gwiazda ku mnie nagnie,
Bym w diabelskim nie grzązł bagnie.
A gdybym padł, to na mój grób
Przyjdzie z rana
Rozśpiewana,
Cała w kwiatach, cała w bieli,
Jako dziewka przy niedzieli,
Wiosna młoda, wiosna świeża
I umai grób żołnierza.
Bez zasadzi na nim dziki,
Wszystkie zwoła doń słowiki,
By po znojnej mej żołnierce,
Uradować młode serce!
Kocha mnie ziemia, kochają wody,
Bóg ponade mną jak orzeł lata,
Idę i śpiewam, mocny i młody,
W gwiazdach mam siostry, w księżycu brata.
Więc gdzież nade mnie król w majestacie
W złociste odzian zbroje,
Kiedy ja stanę w swej krwi szkarłacie,
Gdy serce buchnie moje?
Ej,panno! panno!
Na bagna bieżaj poleskie,
Gdy ci królewicz przyśnił się z bajki,
Ma oczy takie niebieskie
Jako niezapominajki.
Usta takie purpurowe
Jak w sercu rana po kuli,
W tornistrze ma serca połowę,
Dla zdrowia jest bez koszuli,
I śpiewa, i śpiewa bez końca
Do ciebie, do gwiazd, do słońca.
I śpiewa, i śpiewa, i śpiewa
Jak kościelne jasne dzwonki,
Jako pod niebem skowronki,
Tak jak wody, tak jak drzewa,
Przez pół głodny, przez pół bosy
Przez poranne idzie rosy,
Poprzez rosy brylantowe,
Roześmiany, rozśpiewany,
Bzem umaił jasną głowę,
Polski piechur ? pan nad pany!
O, sławo, żołnierska sławo!
Zleć, jak orzeł leci z góry,
Na kochanków swych: picchury!
Kiedy zorzą błyśniesz krwawą,
Gdy się zjawisz błyskawicą,
To w ramiona cię pochwycą,
O, żołnierska cudna sławo!
Na chorągwi naszej szczycie
Błyśnij złotym gromu blaskiem,
Z wichrem przyjdź, z ogniowym trzaskiem!
Życia chcesz? ? Dostaniesz życie,
Głodne, chłodne, w poniewierce!
Serca chcesz! ? Więc zabierz serce,
Kiedy ucałujesz kulą
Święty szkaplerz pod koszulą!
Bo gdzie krwawa kropla bryżnie,
Tam ja, piechur, jak oracze
Polską ziemię krwią użyźnię.
A choć cicho ktoś zapłacze,
Dumni będą w mej ojczyźnie!
Pieśniarz pieśń zaśpiewa o mnie
I żyć będę wiekopomnie
Ja ? zbiedzony piechur szary,
Ja ? którego śmierć nie trwoży,
Ja ? obrońca świętej wiary,
Żołnierz Polski, sługa Boży!
Więc śpiewajęcy, głośno, radośnie
Przed siebie, wprost przed siebie!
Sosna na trumnę niech jeszcze rośnie,
Niech trochę czekają w niebie.
Jeszcze potrzeba jakieś sprać drańcic,
Co jako jeleń po stepie mknie,
Więc tylko prowadź, Panie Komendancir
I do swych dzieci uśmiechnij się!