Ballada ślubna II

Sku­ła nam nogi ciem­na siła
w pły­nie tło­czo­nym z maku,
lecz całe szczę­ście, że świe­ci­ła
twa klam­ra ze szma­rag­du;

kłu­łem po­licz­ki, bi­łem pię­ścią
w roz­ma­rza­ją­cych dy­mach:
bo sen od maku szedł kra­wę­dzią -
ciem­no­nie­bie­ski śli­mak;

Ka­ra­ku­liam­bro, ol­brzym słod­ki
ze sta­rych bo­ho­ma­zów,
to był łeb śpią­cy two­jej ciot­ki,
Wiel­kiej Xięż­nej Kau­ka­zu;

stał świecz­nik z pię­ciu Mu­rzy­na­mi
przy śpią­cej w oknie, bli­sko -
śli­mak ob­wą­chał ją róż­ka­mi,
a po­tem znik­nął ni­sko;

i ty znik­nę­łaś na­gle. - Gdzieś ty?
Lecz głos mi w pier­siach za­marł...
- Ach, tu­taj je­stem, tu, gdzie świe­ci
ta ze szma­rag­du klam­ra;

chcia­łem za­pa­lić kan­de­la­bry,
nie da­łaś, sma­gła pan­no,
i przez ko­ry­tarz jak przez Afry­kę
szli­śmy jesz­cze nie zna­ną;

do staj­ni trze­ba było do­biec:
zda­wa­ło się da­le­ko...
Na wiąz­ce sło­my spał Joe, chło­piec
Dic­ken­sa, wuja twe­go;

owczarz z ob­li­czem spał we­so­łem,
a księ­życ stał za wę­głem,
więc sam ka­re­tę wy­cią­gną­łem
i koni sześć za­przę­głem;

pod­czas od­jaz­du żad­nych osób,
pu­deł gnio­tą­cych w pię­tę,
bo Bi­blia tyl­ko, rur­ki do wło­sów
Wiel­kiej Xięż­nej świ­śnię­te;

ach, jak się śmia­łaś, nie­go­dzi­wa,
kie­dym za­ci­nał ko­nie,
że ciot­ka na Mu­rzy­nów kiwa,
by szli do łóż­ka do niej!

Na prze­łaj! przez tru­skaw­ki, miła,
do­je­dzie się do trak­tu -
ga­da­ły koła i świe­ci­ła
twa klam­ra ze szma­rag­du.

Czy­taj da­lej: Pieśń o żołnierzach z Westerplatte – Konstanty Ildefons Gałczyński